Spowolnienie wydaje się usprawiedliwione, biorąc pod uwagę spadek cen ropy naftowej. Kanada jest jej piątym producentem na świecie, większe udokumentowane złoża surowca mają jedynie Wenezuela i Arabia Saudyjska. Problem w tym, że niemal połowa wydobycia przypada na złoża niekonwencjonalne – produkcja surowca z kanadyjskich bitumicznych piasków jest nawet droższa niż z amerykańskich łupków, co sprawia, że na spadku cen Kanada traci relatywnie najwięcej. W tym roku inwestycje w branży wydobycia ropy i gazu mają zamknąć się kwotą 31 mld kanadyjskich dolarów, co oznacza, że w porównaniu z rekordowym 2014 r. będą niższe o 62 proc. W ślad za inwestycjami i spadającą rentownością energetyczne koncerny tną zatrudnienie – stopa bezrobocia w żyjącym z wydobycia stanie Alberta wzrosła do 8,6 proc., najwyższego poziomu od pierwszej połowy lat 90. Z opublikowanych w zeszłym tygodniu danych wynika, że stopa zatrudnienia w skali całej gospodarki obniżyła się do 60,9 proc. – najniższego poziomu od grudnia 2001 r. Prognozy, które mówiły, że w tym roku tempo wzrostu gospodarczego, po słabym zeszłorocznym wyniku na poziomie 1,1 proc., podniesie się do 1,7 proc., są już nieaktualne. Niektórzy eksperci zakładają, że PKB Kanady zwiększy się w tym roku nie więcej niż o 1 proc.
Na niedomagania gospodarki Justin Trudeau, uznawany przez prasę bulwarową za najprzystojniejszego premiera na świecie, ma już gotową receptę – tak jak obiecał w zeszłorocznej kampanii wyborczej, w ciągu najbliższych 10 lat zamierza przeznaczyć na wydatki infrastrukturalne 120 mld dol. kanadyjskich. W skład pakietu stymulacyjnego wchodzą także obniżki podatków dla klasy średniej i program wsparcia dla rodzin z dziećmi o najniższych dochodach. Ten ostatni nie będzie tak hojny jak jego polska wersja – ma kosztować 5 mld dolarów kanadyjskich rocznie, czyli równowartość 0,2 proc. PKB. Koszty „Rodziny 500 plus” to około 1 proc. PKB.
– Kraje strefy euro, bezpośrednio po wybuchu gospodarczego kryzysu w 2008 r., próbowały walczyć ze spowolnieniem za pomocą metody stymulacji gospodarki poprzez zwiększone wydatki fiskalne. W krótkim okresie może to dać pewien efekt, ale już w perspektywie kilku lat lepiej radzą sobie te państwa, które stawiają na dyscyplinę fiskalną i reformy strukturalne – mówi Aleksander Łaszek, ekonomista z Fundacji FOR.
Działaniom kanadyjskiego rządu przyklasnął Międzynarodowy Fundusz Walutowy, ekonomiści tacy jak noblista Paul Krugman z uznaniem oceniają współpracę władz fiskalnych i monetarnych. Jednak część ekonomistów kwestionuje pozytywne efekty programu stymulacyjnego, przynajmniej w tej jego części, która zachęcić ma Kanadyjczyków do zwiększonej konsumpcji. Według specjalistów Laurentian Bank dodatkowe dochody Kanadyjczycy przeznaczą przede wszystkim na spłatę swoich zobowiązań wobec banków. Zadłużenie przeciętnego Kanadyjczyka sięga 168 proc. dochodu do dyspozycji i jest bliskie historycznego maksimum. Dla porównania w USA zadłużenie gospodarstw domowych sięga 105 proc. dochodów do dyspozycji i od ośmiu lat spada. Rekordowo niskie stopy procentowe w Kanadzie połączone z łagodnym wpływem globalnego kryzysu na tamtejszą gospodarkę zwolniły konsumentów z konieczności redukcji długów.
– Niskie stopy procentowe w połączeniu z pakietem stymulacyjnym pozwalają utrzymywać się na rynku nieefektywnym przedsiębiorstwom i tym samym wpływ tych narzędzi na tempo wzrostu gospodarczego może być odwrotny od oczekiwanego – uważa Łaszek.
O tym, że kanadyjska gospodarka potrzebuje czegoś więcej niż tylko dosypywania pieniędzy, pokazują wyniki eksportu, który – z wyłączeniem ropy naftowej – był w czerwcu o 4 proc. mniejszy niż rok wcześniej. I to mimo że kanadyjska waluta jest słaba, a kondycja gospodarki USA – największego partnera handlowego Kanady – relatywnie dobra. To pokazuje, że Kanada ma problemy z utrzymaniem konkurencyjności i przegrywa rywalizację o rynek amerykański z tańszą produkcją meksykańską. Klucz tkwi w niskiej innowacyjności i produktywności kanadyjskiej gospodarki. W rankingach odnoszących się do tej sfery ekonomicznej rzeczywistości Kanada plasuje się z reguły pod koniec drugiej dziesiątki na świecie. To skazuje ją na status gospodarki surowcowej, uzależnionej od cen ropy.