- Chodzi o coś, o czym premier Theresa May nie zająknęła się dotąd ani słowem: ten, kto wychodzi z Unii, musi zapłacić. Dotyczy to wypłaty emerytur, otwartych rachunków, obiecanych wkładów w unijne programy, poręczenia dla wspólnych długów - podkreśla gazeta.

Reklama

Dla porównania "FAZ" podaje, że w 2015 roku Wielka Brytania wpłaciła do unijnego budżetu ponad 11 mld euro.

- Negocjatorzy w Brukseli zdają sobie sprawę, jak kontrowersyjna to sprawa. Z powodu tych 60 mld euro mogą załamać się rozmowy o uporządkowanym Brexicie (...). W Brukseli od dawna zdziwienie budzi fakt, że Londyn puszcza ten temat całkowicie mimo uszu - pisze dziennik.

"FAZ" uważa, że wobec takiej postawy Komisja Europejska znalazła dyplomatyczny sposób na przekazanie władzom Wielkiej Brytanii złych wieści i zrobiła to za pośrednictwem opublikowanego w lutym raportu Alexa Barkera, dziennikarza "Financial Timesa".

Rzecznik KE skomentował wówczas raport przy użyciu obrazowego porównania: kiedy ktoś stawia piwo swoim 27 przyjaciołom, a następnie przed czasem opuszcza pub, to i tak musi uregulować rachunek. Rzecznik nie potwierdził wyliczeń zawartych w raporcie, ale - jak pisze "FAZ" - nieoficjalnie potwierdzają je "wszyscy zajmujący się Brexitem", w tym przewodniczący KE Jean-Claude Juncker, a ostatnio w wywiadzie kanclerz Austrii Christian Kern.

Największa pozycja to tzw. środki na zobowiązania - w przypadku Wielkiej Brytanii chodzi o dotychczasowe zobowiązania. "To brukselska osobliwość: państwa udostępniają środki, które są uwzględniane w planowaniu, a rachunek przychodzi w nieokreślonej przyszłości - nie musi to być ani ten sam rok, ani nawet ta sama wynosząca siedem lat perspektywa finansowa (tj. budżet unijny)" - tłumaczy "FAZ".

W przypadku Wielkiej Brytanii środki na zobowiązania wynoszą 29 mld euro (z brytyjskim rabatem) lub 36 mld euro (bez rabatu). KE skłonna jest stosować rabat do wszystkich powinności Londynu, ale niektóre kraje UE nie podzielają tego stanowiska - podkreśla "FAZ".

Reklama

Druga pozycja to wydatki w ramach unijnego budżetu (na fundusze strukturalne) w latach 2019-2020 - 17 mld euro (z rabatem) lub 22 mld euro (bez). Jest to okres już po planowanym zakończeniu negocjacji w sprawie Brexitu, jednak KE argumentuje, że wynika to z wcześniejszego zobowiązania Brytyjczyków w porozumieniu z Komisją, dotyczącego finansowania całej perspektywy finansowej, kończącej się w 2014 roku.

Trzecia pozycja to zobowiązania z tytułu wypłacania świadczeń emerytalnych dla emerytów unijnych instytucji, czyli w przypadku Wielkiej Brytanii ok. 8-10 mld euro.

Na kolejne 10 mld euro opiewa brytyjski udział w kredytach i poręczeniach, za pomocą których KE wspiera wymagające pomocy państwa członkowskie. "Jeśli te państwa stopniowo spłacą zaciągnięte należności, wszystko gra. Ale co będzie, jeśli Irlandia lub Portugalia nagle splajtują?" - pyta "FAZ".

Gazeta wskazuje, że różne są wyjściowe pozycje Londynu i reszty UE w przyszłych negocjacjach. - Rząd brytyjski chciałby najpierw rozmawiać o świetlanej przyszłości, o porozumieniu o wolnym handlu i uprzywilejowanym dostępie do unijnego rynku. (Wychodzi z założenia, że) im większą skłonność do ustępstw wykaże UE, tym większą hojność okaże (Londyn) w kwestii kosztów secesji i gwarancji praw unijnych obywateli (w Wielkiej Brytanii). (...) UE z kolei chce najpierw zakończyć procedurę Brexitu (...) i dopiero po osiągnięciu porozumienia mówić o przyszłych relacjach i okresach przejściowych.

Według "FAZ" 27 krajom UE zależy na kompromisowym rozwiązaniu choćby po to, by odzyskać pieniądze należne jej ze strony Wielkiej Brytanii. - Mimo to Komisja Europejska opracowała plan na najgorszy wypadek i poleciła swej Dyrekcji Generalnej analizę skutków nieuporządkowanego Brexitu we wszystkich dziedzinach - podkreśla "Frankfurter Allgemeine Zeitung".