45-letni Charlie Rowley opowiedział brytyjskim mediom, jak wyglądały ostatnie chwile jego narzeczonej, która zmarła po zatruciu nowiczokiem. Jak pisze "Daily Mail", mężczyzna nie może się pogodzić z tym, że pośrednio się przyczynił do śmierci kobiety. Znalazł bowiem na ulicy zapieczętowany flakonik, który wyglądał na drogie perfumy i podarował je Dawn. Ta użyła prezentu i wysmarowała nim nadgarstki.
Po 15 minutach powiedziała mi, że boli ją głowa. Potem dodała, że dziwnie się czuje i musi wziąć kąpiel. Poszedłem za nią do łazienki i znalazłem leżącą w wannie, całkowicie ubraną - tłumaczy Charlie. Próbował do niej mówić, jednak kobieta straciła przytomność. Wezwał pogotowie i potem już niczego nie pamięta. Okazało się bowiem, że substancja z tajemniczej butelki rozlała się mu na ręce Umył je szybko i - jak twierdzą eksperci - tylko dzięki temu przeżył.
Mężczyzna opuścił już szpital. Nie chce jednak wracać do domu, w którym zmarła jego narzeczona.