Portal Tvp.info dotarł do ustaleń śledztwa prowadzonego przez Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej oraz Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. "Prokuratura uznała, że działania trzech młodych Polaków mają charakter terrorystyczny" - czytamy w artykule opublikowanym na portalu tvp.info.

Reklama

Według portalu, 28-letni Michał P., mający wyższe wykształcenie specjalista ds. bezpieczeństwa, miał w styczniu i lutym 2018 r. wykonać zlecenie polegające na "publicznym nawoływaniu do nienawiści na tle narodowościowym pomiędzy obywatelami Ukrainy i Węgier" oraz "wywołania zakłócenia ustroju Ukrainy i pogłębienia podziałów narodowościowych pomiędzy Ukraińcami i Węgrami". Dodatkowo - jak donosi portal tvp.info - miał sfinansować przestępstwo o charakterze terrorystycznym: przekazał Adrianowi M. i Tomaszowi Sz. 1000 zł w zamian za podpalenie budynku organizacji społecznej Towarzystwo Węgierskiej Kultury Zakarpacia w Użhorodzie, namalowanie na nim symboli faszystowskich, a także dał im telefony komórkowe, karty sim oraz kurtki, aby nagrali całe zdarzenie.

"Ponadto Michał P. miał namawiać pięć osób do przyjęcia tego zlecenia. Mężczyzna nie przyznał się do zarzutów i odmówił składania wyjaśnień, odpowiadał jednak na pytania. Podobnie jak dwaj bezpośredni wykonawcy akcji: Adrian M. i Tomasz Sz." - zaznaczyli autorzy artykułu.

"W połowie stycznia P. namówił 22-letniego Adriana M., z zawodu elektryka, na spotkanie. Rozmawiali w samochodzie. Wtedy Michał P. powiedział, że chciałby, aby Adrian namalował na budynku w Użhorodzie swastykę oraz cyfry 88 (ósma litera alfabetu to H, w organizacjach faszystowskich tak kamufluje się zawołanie: Heil Hitler). P. Przekonywał, że akcja ma na celu skompromitowanie +ukraińskich banderowców+" - czytamy na portalu tvp.info.

Reklama

Według doniesień portalu, Adrian M. i Tomasz Sz. wyruszyli na Ukrainę 3 lutego 2018 r. 4 lutego około godz. 1 wyruszyli pod "węgierski dom", na którym Adrian M. namalował swastykę oraz cyfry 88. Rzucił też w budynek "koktajlem Mołotowa", jednak butelka z benzyną odbiła się od ściany i zgasła. Następnie obaj mężczyźni nasączyli benzyną kurtkę jednego z zamachowców, którą włożyli za kraty na oknach i podpalili. Całe zdarzenie nagrali telefonem komórkowym, a film i zdjęcia przesłali Michałowi P.

Jak podał portal tvp.info 22 lutego funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali Adriana M. który, przyznał się do ataku na Ukrainie i powiedział, że chce skorzystać z art. 60, który daje skruszonemu przestępcy możliwość nadzwyczajnego złagodzenia kary. Przyznał się, że działał na zlecenie Michała P. i opowiedział o całej akcji. Tego samego dnia funkcjonariusze ABW zatrzymali Michała P. i Tomasza Sz.

"Trwa śledztwo w sprawie osoby, od której Michał P. przyjął zlecenie na działania na Ukrainie. Z ustaleń śledczych wynika, że jest to niemiecki dziennikarz, działający prawdopodobnie na rzecz rosyjskich służb specjalnych" - napisali autorzy artykułu. Cytowany w artykule oficer ABW ocenił, że prowokacja miała doprowadzić do pogorszenia stosunków ukraińsko-węgierskich, co "jest na rękę Rosji, która jest zainteresowana destabilizacją u swego zachodniego sąsiada, gdzie trwa już wojna hybrydowa w Donbasie". "Wynajęcie polskich opryszków było korzystne dla Rosji, bo w razie wpadki wykonawców była możliwość zantagonizowania relacji między Polakami a Ukraińcami, które i tak nie są najlepsze" - dodał.