Strażnicy Zamku Londyńskiego znani są pod różnymi nazwami. Pierwsza to zjadacze wołowiny (beefeaters) - od dziennej racji mięsa, które - jako dodatek do pensji - przyznał im król Henryk VII, tworząc w 1485 roku straż przyboczną.

Nazywa się też ich yeomanami - czyli wolni chłopi, którzy mieli na własność choć jednego konia. Do dziś noszą strój, w jaki ubrała ich w 1858 roku królowa Wiktorii: granatowy, wykończony czerwonymi lamówkami, długi do kolan kaftan, spodnie z lampasami i tudorowski kapelusz.

Z kolei pełny tytuł strażnika w Tower to: Włościański Strażnik Pałacu i Twierdzy Zamku Londyńskiego Jej Królewskiej Mości i Członek Nadzwyczajnej Włościańskiej Straży Przybocznej Suwerena. Do ich codziennych zajęć zaliczała się, poza obroną twierdzy, opieka nad wysoko urodzonymi więźniami i klejnotami koronnymi władcy.

Zawsze byli to twardzi faceci o umiejętnościach sprawdzonych na niejednym polu bitwy. Do dziś kandydaci na beefeatera muszą mieć za sobą 22 lata nienagannej służby w brytyjskich siłach zbrojnych. Teraz są nimi żołnierze, którzy służyli w Irlandii Północnej, brali udział w wojnie o Falklandy, a także w obu konfliktach w Zatoce Perskiej oraz w Afganistanie.

Moira Cameron, Szkotka z urodzenia, właśnie osiągnęła wymagany wiek, bo wstąpiła do wojska w wieku 20 lat. Zanim przyjęto ją do straży, pracowała w administracji wojskowej. Może to niezbyt bohaterskie, ale w końcu nie każdy musi być Rambo. Moira nie powinna mieć za to żadnych problemów z dużo ważniejszym zadaniem - karmieniem kruków.

Zjadaczy wołowiny zwie się bowiem także karmicielami kruków. Jak głosie legenda, dopóty w twierdzy londyńskiej mieszkają te ptaki, Królestwo Anglii nie zginie.