"Zieloni znów zapobiegli uznaniu nowych krajów za bezpieczne. Nie wszyscy wyborcy Zielonych będą się jednak z tego cieszyć" - pisze "MM", komentując przełożenie planowanego na piątek głosowania w drugiej izbie niemieckiego parlamentu - Bundesracie - w sprawie rozszerzenia listy bezpiecznych krajów pochodzenia o Algierię, Tunezję, Maroko i Gruzję. Zostało ono przesunięte z powodu sprzeciwu Zielonych.

Reklama

"Partia zdobyła ostatnio wielu zwolenników z mieszczańskiego spektrum. A ci słusznie oczekują, że ugrupowanie nie będzie zamykać się na kompromisy, których celem jest zapobieganie nadużywaniu prawa do azylu. Dogmatyczne stanowisko Zielonych po raz kolejny pokazuje, że są oni częścią problemu azylowego" - uznaje "Muenchner Merkur".

Według sondażu opublikowanego 14 lutego przez ośrodek badania opinii Infratest dimap Zieloni cieszą się 19-procentowym poparciem i są drugą najpopularniejsza partią (po chrześcijańskim bloku CDU/CSU) w RFN. Ugrupowanie, które dzięki udziałowi w koalicjach rządowych na szczeblu landowym ma wpływ na decyzje podejmowane przez Bundesrat (gdzie zasiadają przedstawiciele niemieckich krajów związkowych), po raz kolejny uniemożliwiło rozszerzenie listy bezpiecznych krajów pochodzenia.

Prawo do azylu jest w RFN zapisane w ustawie zasadniczej. W związku z tym każdy wniosek o ochronę międzynarodową musi zostać rozpatrzony. W czasie rozpatrywania prośby wnioskodawca jest uprawniony do pobierania niemieckich zasiłków. Obecnie czas ten wynosi średnio 6,1 miesiąca. Regulacje humanitarne były w przeszłości nadużywane na masową skalę.

Jeśli kraj osoby ubiegającej się o azyl znajduje się na liście bezpiecznych państw pochodzenia, przyśpiesza to proces podejmowania decyzji i ogranicza napływ migrantów nieuprawnionych do pomocy.