"Uchodźcy, którzy utknęli w Turcji czy Grecji kupują na Facebooku niemieckie dokumenty uprawniające do podróży i zezwolenia na pobyt. Najczęściej od swoich rodaków, którzy już opuścili Niemcy. Gdzie to się dzieje? Na zamkniętych arabskich grupach na Facebooku" - podsumowuje „Bild” w piątek wyniki swojego śledztwa.

Reklama

Według bulwarówki Urząd ds. Migracji i Uchodźców (BAMF) wie o całym procederze. Nie może jednak zbyt wiele zrobić poza zgłaszaniem znanych przypadków nadużyć na policję. Facebook zasłania się z kolei tym, że może moderować te treści, które zostaną zgłoszone przez użytkowników.

"Ten, kto ma go w ręku, jest bezpieczny. Państwowy dokument oznacza ochronę przed prześladowaniem, torturami, samowolą. Jego posiadacz może podróżować bez kontroli prawie do każdego państwa UE" - pisze "Bild". "Dokumenty, które dla wielu oznaczają wolność, są opychane w internecie jak stara kanapa. Bez żadnej kontroli. Dostają je ci, którzy zaoferują dość wysoką sumę - również przestępcy i terroryści. Ludzie, którzy robią coś tak nikczemnego, udowadniają jedno: nigdy nie powinni byli tego dokumentu otrzymać" - oburza się dziennik.

W ubiegłym roku policja zatrzymała 554 osoby próbujące wjechać do Niemiec na autentycznych dokumentach, które należały do kogoś innego.

Reklama