Rosjanie prywatyzują wszystko, co należy do Floty Czarnomorskiej, i na gwałt wykupują najbardziej wartościowe nieruchomości i firmy na Krymie. Wszystko po to, by po 2017 r., kiedy wygaśnie ukraińsko-rosyjska umowa o stacjonowaniu rosyjskich żołnierzy na półwyspie, nadal mieć wpływ na to, co dzieje się w strategicznym rejonie.
Oficerowie floty z dnia na dzień mają stać się biznesmenami, by - już w nowej roli - strzec interesów Kremla na rubieżach dawnego imperium. W operację "prywatyzowania Krymu" zaangażowani są prominentni rosyjscy politycy - pisze DZIENNIK.
Filozofia jest prosta: ponieważ na półwyspie nie można pozostać militarnie, to należy go wykupić. A wszystko zgodnie z prawem i na zasadach wolnorynkowych. I do tego w sprzyjających warunkach: prawie dwie trzecie mieszkańców półwyspu to rodowici Rosjanie, którzy z sentymentem spoglądają na zamożnych rodaków przybywających ze Wschodu.
O nowej taktyce Kremla pisze renomowany ukraiński portal internetowy Glavred. Wymienia nawet z nazwiska wysokich rangą oficerów Floty Czarnomorskiej, którzy są zaangażowani w wykup Krymu. Wielu z nich to kadrowi oficerowie rosyjskich służb specjalnych, m.in. szef wywiadu floty, kapitan Siergiej Kudolej. Na celowniku Rosjan znalazły się tereny, na których stacjonują oddziały szkoleniowe floty i obszar użytkowany w tej chwili przez rosyjską piechotę morską nad Zatoką Kozaczą. W planach jest wybudowanie tam osiedli mieszkaniowych. Rosjanie są również głównymi udziałowcami intratnej spółki Sewastopolenergo.
Ale inwestowaniem na słonecznym półwyspie zajmują się nie tylko wojskowi. W projekt osobiście zaangażował się wpływowy rosyjski polityk i mer Moskwy Jurij Łużkow. Ośrodki wypoczynkowe Mellas i Ponizowka w Foros oraz Pierwomajskij w Eupatorii już dziś należą do niego lub do osób powiązanych z moskiewskim ratuszem. Łużkow inwestuje poprzez zaprzyjaźnione z nim firmy. Takie jak System Gals Company, która buduje luksusowe apartamenty w Jałcie. Ukraińcy dobrze znają mera-biznesmena. To właśnie on w lutym tego roku podczas otwarcia na Krymie Centrum Kulturalnego Moskwy powiedział słynne słowa: Sewastopola nie oddamy, bo jest miastem rosyjskiej chwały.
"Wykupywanie Krymu trwa w najlepsze. Rosjanie kupują ziemię; biorą dosłownie wszystko, co ma jakąkolwiek wartość" - mówi DZIENNIKOWI Mustafa Dżemilew, przywódca Tatarów krymskich i poseł ukraińskiego parlamentu. "Mają nawet swoje powiedzenie: Nie oddamy Krymu, jak będzie trzeba, to go kupimy. Wszystkiemu sprzyja Kreml" - dodaje.
Rosjanie do 2017 r. planują przenieść bazę swojej floty z Sewastopola do Noworosyjska, też nad Morzem Czarnym, ale na ich odcinku wybrzeża. Mówił o tym niedawno deputowany do Dumy Siergiej Głazjew. Moskwa uznała najwyraźniej, że szarpanie się z Ukraińcami nie ma sensu. Zamiast płacić im astronomiczne sumy za stacjonowanie okrętów (100 mln dolarów rocznie), lepiej zbudować nowy port wojenny od zera. A na Krymie pozostawić wpływowych biznesmenów wywodzących się z wojska, służb specjalnych lub rosyjskiej polityki. Im zawsze będzie bliżej do Moskwy niż do Kijowa.