Koala Lewis, bo tak nazwane zostało zwierze, ocalony kilka dni temu z pożar, nie żyje.
Lekarze starali się zrobić wszystko, aby uratować zwierzę. Poparzenia okazały się jednak zbyt bolesne i wyniszczające.
Na nagraniu, które pojawiło się tydzień temu w sieci, widać tragiczny pożar, który wybuchł niedaleko miejscowości Long Flat w Nowej Południowej Walii.
Widać na nim, jak kobieta ryzykując swoje życie, wyciąga na nim misia z płonącego lasu. Potem mimo płomieni i dymu polewa zwierzę zimną wodą, by zmniejszyć jego ból po poparzeniach. Koala strasznie płacze, a pomagający jej mężczyzna otula misia kocem.
Miś po nagraniu przewieziony został do szpitala w Port Macquire. Lekarze określali jego stan jako bardzo poważny.
Pożary w Australii są coraz większym problemem. W Queensland i Nowej Południowej Walii spłonął obszar o łącznej powierzchni miliona hektarów. Śmierć poniosło sześć osób, a ponad 300 domów zostało doszczętnie zniszczonych. Z informacji lokalnych władz wynika, że zginęło co najmniej 350 misiów koala. Wobec takiego zagrożenia są całkowicie bezbronne. Gdy widzą pożar chowają się na drzewach i w ten sposób odcinają sobie drogę ucieczki.
W ratowaniu misiów pomagał również pies Bear. To jedyny pies na świecie, który potrafi wywąchać futro koali.
Przeszedł specjalne szkolenie i pomagał strażakom ratować ranne koale z lasów. Przed akcją ratowniczą Bear ma zakładane specjalne skarpetki, by jego łapy się nie poparzyły.