Putin ma na koncie równowartość 150 tysięcy dolarów, jest właścicielem 80-metrowego mieszkania w rodzinnym Petersburgu, niewielkiej działki pod Moskwą i dwóch radzieckich samochodów marki Wołga wyprodukowanych jeszcze w latach 60. Jego roczne zarobki nie przekraczają 80 tysięcy dolarów, co na warunki rosyjskie jest sumą zawrotną, jednak gdy pensję Putina porówna się na przykład z dochodami George’a Busha czy Nicolasa Sarkozy’ego, okazuje się, że prezydent jest najbiedniejszym przywódcą spośród państw grupy G8. "Taka jest prawda o naszym prezydencie" - potwierdził rzecznik Putina.

Reklama

Nie tylko prezydent służy ojczyźnie, nie bacząc na skromne uposażenie. Jak wynika z raportu CKW, przewodniczący Dumy oraz partii Jedna Rosja Borys Gryzłow ma niewiele ponad 1000 dolarów oszczędności, mieszkanie w Moskwie, a do pracy jeździ starą mazdą. Jego roczne zarobki nie przekraczają nawet 70 tysięcy dolarów.

Lider rosyjskich komunistów Gienadij Ziuganow również nie grzeszy bogactwem. Ziuganow, który od lat jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych rosyjskich polityków, nie dorobił się nawet samochodu, w banku odłożył jedynie pięć tysięcy dolarów, a jego cały majątek to mieszkanie w stołecznym bloku.

W wielkiej płycie zameldowany jest także lider opozycyjnego Jabłoka Grigorij Jawliński. Polityk nie ma auta, a do pracy jeździ służbową wołgą.

Prawdziwym potentatem wśród rosyjskich polityków okazuje się tylko członek partii nacjonalistycznej Andriej Ługowoj. Podejrzewany o zabójstwo Aleksandra Litwinienki były oficer KGB prowadzi aż trzy duże przedsiębiorstwa, jest właścicielem kilku apartamentów w Moskwie, na co dzień porusza się zaś luksusowym bmw X5.

Reklama

"Trudno uwierzyć w raport Centralnej Komisji Wyborczej" - pisze korespondent dziennika "The Independent", podkreślając, że majątek Putina z pewnością wielokrotnie przekracza sumy zawarte w oświadczeniu. "Ponad stu członków zaplecza politycznego Putina, partii Jedna Rosja, przyznaje się do dochodów większych od swojego szefa. Sam Putin, znany z zamiłowania do drogiej biżuterii, wielokrotnie widziany był z zegarkiem szwajcarskiej firmy Patek Phillipe na ręku. Taki luksus kosztuje 60 tysięcy dolarów, czyli zgodnie z tym, co twierdzi prezydent, kosztował go dziewięć miesięcy ciężkiej pracy" - pisze z Moskwy Shaun Walker.

Dwa lata temu szerokim echem odbiła się wizyta na Kremlu amerykańskiego miliardera Roberta Krafta. Podczas spotkania uwagę Putina zwrócił sygnet Krafta, który prezydent postanowił założyć na swój palec. Putin najpierw przymierzył wysadzany 124 brylantami pierścień, po czym schował go do kieszeni. Jak podaje dziennik "Chicago Tribune", Kraft zmuszony był wydać oświadczenie, w którym zapewnił, iż zdecydował się podarować Putinowi pierścień ze względu na wielki podziw, jakim darzy rosyjskiego przywódcę oraz jego naród.