Pracownicy szyli flagi i koszulki z protybetańskimi symbolami. Na poczatku nie wiedzieli, do czego ich produkty są wykorzystywane, ale później zobaczyli w telewizji demonstrantów z ich flagami - twierdzi telewizja BBC. Robotnicy - uważający sę za porządnych obywateli Chin - od razu donieśli na właściciela fabryki.
Policja znalazła tysiące paczek z flagami i koszulkami w magazynach. Okazało się, że setki podobnych produktów już trafiły na Zachód. Władze podejrzewają też, że wielu innych biznesmenów postanowiło szybko się dorobić i sprzedają walczącym o wolny Tybet demonstrantom koszulki i flagi "made in China".
Właściciele fabryk płacą podatki, do budżetu komunistycznego rządu w Pekinie trafi więc spora suma, którą wpłacą ludzie nienawidzący Chin.