O zatrzymaniu Zauchy i około 20 dziennikarzy, którzy przygotowywali się do relacjonowania protestu w centrum Mińska informowała agencja Reutera. Policja skonfiskowała ich telefony i dokumenty tożsamości. Dziennikarze zostali przewiezieni na komisariat – poinformowało białoruskie ministerstwo spraw wewnętrznych. Funkcjonariusze mieli tam sprawdzić, czy mają oni ważne akredytacje. Resort dodał, że wszyscy dziennikarze z oficjalną akredytacją zostaną zwolnieni. Zaprzeczył, że zostali oni zatrzymani.

Reklama

Zaucha powiedział, że zatrzymanie wyglądało niezbyt przyjemnie. Na placu Niepodległości zebrało się ponad tysiąc protestujących, a do niego i jego operatora podeszli tajniacy w maskach antywirusowych i kazali pójść za sobą. Odprowadzili ich do busa, do którego doprowadzano kolejne osoby – zebrało się ich 16, m.in. korespondentki BBC. Bus ruszył – relacjonował Zaucha – zakazano używania telefonów i przewieziono ich do komisariatu niedaleko miejsca, gdzie ich zatrzymano.

Spisano ich i sprawdzono dokumenty. Cała akcja trwała 2-2,5 godziny, po których naczelnik komisariatu zabrał cudzoziemców – jego, Brytyjkę i dwie Rosjanki zaprowadził do wyjścia i kazał sobie pójść. Zaucha relacjonował, że prosił o dokument o zatrzymaniu, że uniemożliwiono im pracę, jednak nic takiego nie otrzymał i był wolny. Zaznaczył, że podczas zatrzymania nie było przemocy, brutalnych akcji wobec dziennikarzy. Było kulturalnie, po prostu uniemożliwiono nam nagranie tego, co działo się na placu Niepodległości – zaznaczył.

Reklama

Zaucha po kontroli dokumentów został już wypuszczony z komisariatu. Na wolności jest też co najmniej dwoje pracowników Biełsatu oraz niektórzy dziennikarze mediów białoruskich i zagranicznych.

Zostaliśmy zatrzymani z operatorem przed Czerwonym Kościołem przy Placu Niepodległości w Mińsku. Widzieliśmy, jak pojawił się OMON i zaczął okrążać ludzi – powiedział PAP Zaucha, który podobnie jak inni dziennikarze relacjonował protest w centrum miasta.

Reklama

Zauchę oraz część reporterów zatrzymali mężczyźni w cywilu, którzy nie byli oznaczeni jako funkcjonariusze milicji. Powiedzieli nam, że nie jesteśmy oznaczeni jako prasa, ale później do naszego busa trafili również inni reporterzy, którzy mieli akredytacje zawieszone na szyi – mówił.

Nie było żadnej presji. Po kontroli dokumentów i innych formalnościach na komisariacie zostaliśmy wypuszczeni – powiedział PAP Zaucha.

Centrum Wiasna cały czas aktualizuje ogólną liczbę zatrzymanych w Mińsku – jest ich już ponad 180. Wśród nich było prawdopodobnie ok. 30 dziennikarzy. Zatrzymywano ich w dwóch miejscach – pod Czerwonym Kościołem i na Placu Wolności przed katedrą prawosławną.

Milicja poinformowała dziennikarzy, że zostaną zabrani na komisariat w celu kontroli dokumentów. Poproszono ich o wyłączenie telefonów. Po zatrzymaniach MSW twierdziło, że dziennikarze formalnie nie zostali zatrzymani, a milicja zamierza sprawdzić ich dokumenty i wypuścić tych, którzy mają akredytacje MSZ.

Redakcja Biełsatu poinformowała PAP o zatrzymaniu piątki swoich współpracowników. Są to: reporterka Kaciaryna Andrejewa, operator Maks Kalitousk i fotoreporter Alaksandr Wasiukowicz oraz Nasta Reznikawa i Siarhiej Kawalou – podał rozmówca PAP w redakcji Biełsatu. Reznikawa i Kawalou zostali już wypuszczeni.

Wśród zatrzymanych reporterów są pracownicy białoruskich redakcji mediów niezależnych – m.in. BiełaPAN, TUT.by, Naszej Niwy, Radia Swaboda, ale także wielu mediów zagranicznych, w tym BBC, rosyjskiego Sputnika, Komsomolskiej Prawdy i innych. Centrum Wiasna i niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy informują, że dziennikarze są stopniowo wypuszczani. Niektórzy z nich mówią, że musieli wykasować zdjęcia z aparatów fotograficznych.

Szwedzki dziennik "Dagens Nyheter" podał w czwartek, że wśród zatrzymanych dziennikarzy jest fotoreporter tej gazety Paul Hansen, laureat World Press Photo 2013. W październiku 2016 roku został on postrzelony w Iraku podczas wykonywania zdjęć. "Dziennikarstwo nie jest przestępstwem" - skomentował zatrzymanie dziennikarza redaktor naczelny "Dagens Nyheter" Peter Wolodarski.

Od 9 sierpnia Białorusini protestują przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich, które według oficjalnych wyników wygrał urzędujący szef państwa Alaksandr Łukaszenka.