"Obama miał świetny, ale tak naprawdę bezużyteczny dla swej kampanii tydzień" - komentował Scott Reed, doświadczony konsultant prezydenckich kandydatów. Choć media po obu stronach Atlantyku rozpisywały się o jego sukcesach, pojawiły się także pytania, dlaczego Obama zamiast jeść wystawne obiady z wielkimi tego świata, nie skupia się raczej na szukaniu recepty na bolącząki zwykłych Amerykanów.
"Wybrałem się w tę podróż, bo niektóre z problemów USA możemy rozwiązać tylko współpracując z naszymi partnerami za oceanem" - tłumaczył się więc demokrata zaraz po wylądowaniu na amerykańskiej ziemi. "Poza tym, musimy wreszcie opanować sytuację w Afganistanie i Iraku, bo te wojny pochłaniają wiele cennej energii Amerykanów, która mogłaby zostać spożytkowana w Stanach" - dodawał. Przyznał także w jednym z wcześniejszych wywiadów, że ludzie mogą uważać go za oderwanego od codziennego życia, trosk o rosnące ceny benzyny czy problemów ze spłatą hipoteki. Sztabowcy Obamy przekonują jednak, że podejmując decyzję o podróży po Bliskim Wschodzie i Europie, senator z Illinois liczył się z tym, iż może ona wzbudzić wątpliwości i mieć wpływ na chwilowy spadek popularności w sondażach. Uznał wszakże, iż dzięki niej zdoła także przekonać oskarżających go o brak doświadczenia sceptyków, że świetnie nadaje się do reprezentowania Ameryki w świecie.
Panujące wśród społeczeństwa nastroje próbował tymczasem wygrywać John McCain, rywal Obamy w wyścigu o prezydenturę. Gdy senator z Illinois spotykał się z głowami państw i przemawiał do rzeszy niemieckich wielbicieli w Berlinie, 71-letni Republikanin jeździł po supermarketach w Pennsylwanii i odwiedzał przydrożne bary w Ohio, starając się pokazać, że jest dużo bardziej od Obamy wyczulony na głos przeciętnego wyborcy. Sztabowcy McCaina nie omieszkali też wypunktować Obamie odwołania wizyty w niemieckim szpitalu, w którym leżą żołnierze USA ranni w Iraku. "Skoro miał czas, by wybrać się w Niemczech na siłownię, to mógł również znaleźć czas na odwiedzenie szpitala" - przekonują w emitowanym od wczoraj telewizyjnym spocie. Oskarżany już wcześniej o brak patriotyzmu Obama poczuł się przyparty do muru i szybko wytłumaczył się ze swojej decyzji. "Odwołałem wizytę w szpitalu w Landshut, bo nie chciałem, by odebrano ją jako wyrachowany krok obliczony na zdobycie popularności" - przekonywał Obama.
Nie wiadomo jeszcze, jakie będą długotrwałe skutki zagranicznej wyprawy senatora z Illinois i czy zdoła on utrzymać niewielką przewagę, jaką sondaże dają mu w tej chwili nad McCainem. "Oczywiście Amerykanie byli dumni, widząc w telewizji 200-tysięczny tłum powiewający gwiaździstymi sztandarami, ale trzeba pamiętać, że wyborów na prezydenta USA nie wygrywa się w Berlinie" - mówi DZIENNIKOWI Josef Braml, amerykanista z niemieckiego ośrodka analitycznego DGAP.