"Panie - Chroń moją rodzinę i mnie. Wybacz mi moje grzechy i pomóż wystrzegać przed dumą i zwątpieniem. Daj mi mądrość, bym wiedział, co jest dobre i sprawiedliwe. I uczyń mnie instrumentem swojej woli" - taka jest treść karteczki, wyjętej ze Ściany Płaczu świątyni jerozolimskiej, którą ponoć napisał sam Obama.

Reklama

"Nie potwierdziliśmy, ani też nie zaprzeczyliśmy jeszcze informacji, że modlitwa została napisana przez senatora z Illinois" - skomentował dla CNN główny strateg Baracka Obamy, Robert Gibbs.

Kopię karteczki z modlitwą wydrukowała gazeta "Ma'ariv", tłumacząc, że przyniósł ją do redakcji student, który tuż po modlitwie Obamy przez Ścianą Płaczu podszedł tam i - jak twierdzi - wyjął ją ze szczeliny muru.

Senator Barack Obama odwiedził najświętsze miejsce judaizmu w czwartek wczesnym rankiem Zgodnie ze starym zwyczajem, swoją karteczkę z prośbą do Boga wetknął w mur świątyni jerozolimskiej.

Reklama

Po opublikowaniu modlitwy w gazecie w Izraelu wybuchł skandal. "Ten świętokradczy czyn zasługuje na ostre potępienie oraz oznacza zbezczeszczenie tego świętego miejsca" - stwierdził w specjalnym oświadczeniu Rabin Shmuel Rabinowitz, nadzorujący rejon Zachodniego Muru w Jerozolimie.

"To nieprzyzwoite, że modlitwa człowieka zostawiona w Ścianie Płaczu staje się przedmiotem publicznej wiedzy" - komentuje dla gazety "The Jerusalem Post" Jonathan Rosenblum, autorytet wśród badaczy judaizmu. "Istnieje zresztą rabiniczny zakaz czytania cudzych wiadomości i każdy kto idzie do Ściany, spodziewa się, że jego wiadomość nie zostanie ujawniona" - dodaje.

Dzisiaj na antenie izraelskiej telewizji "Channel 2", student który wykradł modlitwę Obamy, przeprosił za to, co zrobił, tłumacząc, że to był "taki figiel". "Mam nadzieję, że go nie skrzywdziłem. Wszyscy wierzymy, że zostanie prezydentem" - dodał roztrzęsiony chłopak.

Dziennikarz programu "Channel 2" dodał, że przekazał karteczkę organizacji zajmującej się utrzymywaniem Ściany Płaczu. Jej pracownicy wetknęli ją głęboko w szczelinę starożytnych murów.