Czy najważniejszy polityk największego stanu Ameryki może wmówić opinii publicznej, współpracownikom i rodzinie, że - mimo nienagannej sylwetki - jest w ciąży? Dzisiaj zastanawiają się nad tym głównie blogerzy, jutro może już trąbić każda gazeta. Republikanie wpadli w nie lada tarapaty - gubernator Sarah Palin walczy przecież o fotel wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych u boku senatora Johna McCaina.

Reklama

Niespodzianka, a może dwie

W piątek senator McCain ogłosił ściśle skrywaną tajemnicę i sprawił Amerykanom nie lada niespodziankę. Republikańską kandydatką na stanowisko wiceprezydenta została mało popularna gubernator Alaski, 44-letnia Sarah Palin. Kiedyś wicemiss Alaski, dziś matka (rzekomo) pięciorga dzieci, chrześcijańska fundamentalistka i członkini antyaborcyjnej organizacji feministycznej Feminists for Life.

To był szok. Okazało się, że McCain poznał Sarah Palin zaledwie sześć miesięcy temu. Zamienił z nią wtedy ledwie kilka zdań. Niedawno rozmawiali jeszcze przez telefon. Na drugim wspólnym spotkaniu zaproponował jej stanowisko wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych.

Palin to kobieta czynu, a nie mediów. Z reguły przed kamerami nie występuje dłużej, niż kilka minut. Uwielbia uprawiać sport i jeździć z rodziną na polowania. Wydawało się, że dobór partnerki w wyścigu o Biały Dom był strzałem w dziesiątkę - zaledwie dzień po ogłoszeniu nominacji, komitet wyborczy McCaina zebrał aż siedem milionów dolarów z dobrowolnych datków, a w sondażach wyszedł na prowadzenie przed Obamą o całe dwa procent.

Jednak - nie dalej jak wczoraj - ktoś sobie przypomniał o plotkach dotyczących tajemniczego porodu Sarah Palin. O tym, że pani gubernator jest w ciąży, ale tego po niej nie widać, interesowała się wcześniej tylko lokalna prasa. Palin nigdy nie szukała rozgłosu. Teraz będzie inaczej.

Plotka głosi, że najmłodsze dziecko w rodzinie gubernator Palin - czteromiesięczny Trig - jest jej wnukiem. Tymczasem ona przekonuje, że urodziła go sama. Wyznawcy teorii spiskowej twierdzą, że w ubiegłym roku - w wieku lat 16 - jej córka Bristol zaliczyła klasyczną wpadkę. Twarda i religijna mama nie zgodziła się na aborcję i postanowiła, że sama dziecko "urodzi" i wychowa jak własne.

Reklama

Komu wierzyć?

Niezbitego dowodu na razie nie ma, za to poszlak jest wiele. Począwszy od zdjęć i nagrań, na których gubernator Palin wcale nie wygląda na kobietę w zaawansowanej - ani w ogóle żadnej - ciąży, a skończywszy na okolicznościach porodu.

Wody płodowe zaczęły jej odchodzić, gdy w kwietniu tego roku była na konferencji w Teksasie. Zamiast jednak pójść do szpitala, wsiadła w samolot i osiem godzin, z uśmiechem na twarzy, leciała na Alaskę. Trzy dni po porodzie, po ośmiu miesiącach ciąży, wróciła już do pracy. Na dodatek szkoła Bristol Palin przyznała, że dziewczynki nie było na zajęciach "jakieś pięć do ośmiu miesięcy", bo miała... mononukleozę.

Kto wygra a kto straci?

Amerykanie wiedzą, że głosując na McCaine'a, wybierają też kroczącą u jego boku gubernator Palin. Jeśli czteromiesięczny Trig okaże się jej synem, wrażliwą i piękną matkę pięciorga dzieci pokocha cała Ameryka. Gdyby jednak potwierdzono, że matką dziecka jest 17-letnia dziś Bristol Palin, szala zwycięstwa może przechylić się ku Barackowi Obamie. Dumni Amerykanie nie lubią być oszukiwani.