Łup został całkowicie odzyskany - poinformował szef stołecznej policji Frank Paauw w programie „Nieuwsuur” w telewizji publicznej NPO 1 w czwartek wieczorem. Paauw wskazał, że napad z użyciem broni automatycznej jest charakterystyczny dla belgijskich i francuskich grup przestępczych. Wcześniejszy, bardzo brutalny napad na transport kosztowności w 2011 r. został przeprowadzony przez belgijsko-francuską gruę mężczyzn, którzy nazywali siebie +gangiem z blizną+ – przypomniał.

Reklama

Napad jak z filmu

Sceny jak z kryminalnego filmu miały miejsce w środę po południu. Zaraz po napadzie grupy uzbrojonych przestępców na transport kosztowności doszło do strzelaniny z policjantami. Jak relacjonował dziennikarzom policyjny rzecznik, dobrze uzbrojeni kryminaliści „ostrzelali policyjny radiowóz z karabinów i próbowali zbiec”. Policja zamknęła północną część miasta, a w pościgu użyto trzech helikopterów. Uciekający przestępcy strzelali do policjantów z broni automatycznej. Jak podała policja, udało im się przebić przez policyjną blokadę.

Napastnicy zostali zatrzymani

Policyjne wozy dogoniły ich w okolicy wsi Broek in Waterland, ok. 10 km od Amsterdamu. Z informacji dziennika "De Telegraaf” wynika, że wówczas doszło do kolejnej wymiany strzałów z policją, w wyniku której dwóch kryminalistów zostało rannych, a jeden zginął. Jak relacjonuje policja, dwóch niedoszłych rabusiów schowało się w koszu na śmieci, zostali jednak wytropieni przez policyjnego psa i aresztowani. Ostatecznie za kratki trafiło siedem osób. Z informacji mediów wynika, że przestępcy porozumiewali się w języku francuskim.

Na pytanie PAP o ich narodowość rzecznik policji odpowiedział, że na tym etapie jest za wcześnie, aby o tym mówić. Sprawa jest rozwojowa – wyjaśnił. "De Telegraaf” informuje natomiast, że wartość docelowego łupu rabusiów liczony jest w dziesiątkach milionów euro. Nasze źródła mówią o 50 milionach euro w złocie i diamentach – napisał dziennik na stronie internetowej.