"Europa stoi w obliczu konsekwencji nowego zagrożenia hybrydowego: wykorzystania migrantów jako narzędzia nacisku politycznego. Każdego dnia tysiące migrantów próbują przedostać się do UE przez Białoruś. Wielu z nich utknęło na granicy, w prowizorycznych obozach, aby chronić się przed polarnym zimnem, podczas gdy straż graniczna monitoruje ruch za drutami kolczastymi. To nie są ludzie, którzy uciekli przed wojną w sąsiednim kraju, ale zostali zaproszeni przez fałszywe obietnice, przylecieli samolotem, odebrani i zabrani autobusem do granicy z Polską" - pisze premier Micotakis w "Le Figaro” w poniedziałek.

Reklama

Premier przypomina, że Grecja również doświadczyła szantażu migracyjnego w marcu 2020 r., podobnie jak dziś Polska. Micotakis wzywa europejskich przywódców do podjęcia zdecydowanych działań na rzecz ochrony granic. "To starannie zaaranżowany scenariusz, by użyć tych wygnańców jako narzędzia hybrydowej destabilizacji, mającej na celu wywieranie nacisku i dzielenie demokratycznych narodów UE, by poddały się Aleksandrowi Łukaszence” – podkreśla premier Grecji.

"Ta metoda zasiała już chaos"

"Prezydent Łukaszenka inspiruje się metodą, która sprawdziła się i zasiała już chaos, i nędzę na granicach Europy. W marcu 2020 r. dziesiątki tysięcy osób nieposiadających dokumentów zgromadziło się na granicy lądowej między Turcją a Grecją. Wtedy - tak jak teraz - mężczyźni, kobiety i dzieci byli używani jako broń przez agresywnego sąsiada, chcącego uzyskać wyniki sprzeczne z wartościami i zasadami Europy" - przypomina Micotakis.

"Europa musi stać niewzruszona. Instrumentalizacja migracji będzie wykorzystywana raz po raz przeciwko Europie, dopóki kraje UE nie podejmą niezbędnych środków w celu zaradzenia dwóm kluczowym słabościom: brakowi sprawiedliwej, spójnej, wydajnej i skutecznej europejskiej polityki migracyjnej oraz brakowi rzeczywistych działań w walce z handlem ludźmi" - zauważa premier Grecji.

Micotakis przewiduje, że "bez rozwiązania tych fundamentalnych problemów wszystkie państwa członkowskie UE mające granice zewnętrzne – takie jak Grecja czy Polska – mogą stanąć w obliczu takiej samej presji w nadchodzących latach. „Następnym celem takiego ataku może być Rumunia, Bułgaria, a może nawet Finlandia lub Estonia" - uważa grecki polityk. "Narody, które chronią granice UE, nie mogą być pozostawione same sobie w obliczu tego problemu. Przekonująca reakcja wymaga solidarności wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej - oraz silniejszej reakcji w ramach polityki zagranicznej, w tym nałożenia sankcji na kraje, które wykorzystują ludzi do przeprowadzania ataków hybrydowych" - postuluje premier Grecji.

"Ochrona granic zewnętrznych UE wszelkimi możliwymi sposobami to nie tylko obowiązek władz krajowych, to wspólny europejski obowiązek, który angażuje nasze zbiorowe bezpieczeństwo" - podkreśla Micotakis.