- Rozumiem i podzielam gniew w całym kraju na widok personelu Numeru 10 (Downing Street 10, czyli siedziba brytyjskich premierów - PAP), którzy wydają się lekceważyć zasady lockdownu. Mogę zrozumieć, jak wściekli muszą być ludzie, myśląc, że ci, którzy ustalali zasady, nie przestrzegali zasad, ponieważ ja również byłem wściekły, gdy zobaczyłem to nagranie - oświadczył Johnson na początku cotygodniowej sesji poselskich pytań do szefa rządu.
Kontrowersyjne nagranie wideo
We wtorek wieczorem stacja ITV wyemitowała pochodzące z 22 grudnia 2020 r. nagranie wideo pokazujące kilkoro członków personelu Downing Street, w tym ówczesną rzeczniczkę Johnsona, Allegrę Stratton, którzy udając, że przeprowadzają konferencję prasową, śmieją się i żartują sobie z przyjęcia świątecznego. W odpowiedzi na pytanie jednego z doradców Johnsona na temat doniesień na Twitterze o przyjęciu, Stratton najpierw mówi, że to nie było przyjęcie, lecz tylko "ser i wino", a później, że było to "spotkanie biznesowe i nie było dystansu społecznego".
Od kiedy przed tygodniem dziennik "Daily Mirror" ujawnił, iż 27 listopada i 18 grudnia zeszłego roku w czasie restrykcji na Downing Street odbyły się dwa przycięcia, zarówno Johnson, jego rzecznik, jak i ministrowie wprawdzie nie zaprzeczali, że spotkania miały miejsce, ale twierdzili, że nie były to przyjęcia, a restrykcje covidowe były przestrzegane.
Odnosząc się po raz pierwszy do nagrania, Johnson oświadczył, że "bezwarunkowo przeprasza za obrazę, jaką to spowodowało w całym kraju i za wrażenie, jakie ono robi". Zasugerował jednak, że nie był świadomy wydarzeń, jakie miały miejsce 18 grudnia (według "Daily Mirror", po odwołaniu oficjalnego przyjęcia na Downing Street Johnson zgodził się, by odbyło się nieoficjalne, ale sam w min nie uczestniczył). - Byłem wielokrotnie zapewniany od momentu pojawienia się tych zarzutów, że nie było żadnego przyjęcia i żadne zasady covidowe nie zostały złamane - mówił.
Zapewnił, że minister-szef kancelarii premiera przeprowadzi postępowanie wyjaśniające i "rozumie się samo przez się, że jeśli te zasady zostały złamane, to będzie postępowanie dyscyplinarne dla wszystkich zaangażowanych". Zapewnił też, że londyńskiej policji metropolitalnej, która otrzymała doniesienie o możliwym złamaniu przepisów, przekazane zostaną wszystkie informacje na ten temat.
Johnson "złapany na gorącym uczynku"?
Lider opozycyjnej Partii Pracy Keir Starmer powiedział, że przeprosiny premiera "rodzą więcej pytań niż odpowiedzi", a Johnson został "złapany na gorącym uczynku". - Wiedzieli, że było przyjęcie, wiedzieli, że to było wbrew zasadom, wiedzieli, że nie mogą się do tego przyznać i myśleli, że to było zabawne. To oczywiste, że tak się stało - mówił.
Powiedział, że "sytuacja jest jasna jak słońce" co do tego, co wydarzyło się i zapytał, czy premier dalej będzie udawał, że po raz pierwszy dowiedział się o przyjęciu we wtorek wieczorem. - Dlaczego nie zakończy śledztwa już teraz, po prostu przyznając się do tego? - zapytał. Jak dodał, miliony ludzi, którzy przestrzegali zasad w ostatnie Boże Narodzenie "teraz myślą, że premier uważał ich za głupców, że zostali okłamani".
Johnson ponownie przeprosił za wrażenie, które to nagranie wywarło, ale później przeszedł do stosowanej od kilku dni linii obrony, że jego rząd zajmuje się realną walką z pandemią i to jest rzecz, która ludzi obchodzi, podczas gdy opozycja próbuje prowadzić grę polityczną, zajmując się wydarzeniami sprzed roku. Odrzucił też sugestię ustąpienia ze stanowiska w związku z tą sprawą, którą podniósł lider frakcji Szkockiej Partii Narodowej Ian Blackford. Jak przekonywał, Johnson stracił moralne prawo do przewodzenia krajowi i jedyne, co może zrobić, to ustąpić.