"Jesteśmy żołnierzami 113. pułku strzeleckiego w armii DRL. Nie możemy doczekać się odpowiedzi na nasze prośby, zagwarantowane nam zgodnie z prawem. Obojętność państwa zmusza nas do zwrócenia się bezpośrednio do prezydenta Rosji - byłego oficera KGB, który w przeszłości też miał swoich podwładnych. (...) Władze DRL złamały dane słowo i wysłały nas na pierwszą linię frontu do obwodu chersońskiego na południu Ukrainy. Cierpimy tutaj z zimna i głodu, nie mamy ani właściwego wyposażenia (broni - PAP), ani zabezpieczenia medycznego, ani żywności. Zmobilizowano nas bez jakiejkolwiek konsultacji lekarskiej" - informuje na nagraniu jeden z wojskowych, prawdopodobnie dowódca kompanii (https://tinyurl.com/2p9eu8vr).

Reklama

W dalszej kolejności wypowiadają się żołnierze, którzy deklarują, że są przewlekle chorzy, opiekują się starszymi rodzicami lub pozostają jedynymi żywicielami wielodzietnych rodzin.

Od 2002 przebywam w zakładzie psychiatrycznym z diagnozą rozstroju nerwowego i skłonności do samobójstwa. (...) Podczas mobilizacji poprosiłem o konsultację medyczną, lecz usłyszałem: +przyniesiemy zaraz skalpel i ci pomożemy+. Cierpię też na wirusowe zapalenie wątroby - deklaruje jeden z mężczyzn przymusowo powołanych do wojska.

Mam wadę wzroku wynoszącą minus pięć dioptrii. Nic nie widzę - oświadcza kolejny żołnierz. Jestem w połowie ślepy, do tego nie słyszę na jedno ucho - dodaje następny wojskowy z DRL.

Reklama

Żołnierze mają odmawiać walki

Wcześniej, w niedzielę, była już ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa poinformowała, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni tysiące żołnierzy z DRL i ŁRL złożyło broń i odmówiło walki przeciwko Ukrainie.

"Na terytorium tzw. republik ludowych mają miejsce masowe bunty mężczyzn, przymusowo wcielanych do rosyjskiego wojska. Ci ludzie nie chcą stać się +mięsem armatnim+. Dlatego organizowane są protesty poborowych i ich żon przeciwko lokalnym +władzom+" - napisała Denisowa na Telegramie, powołując się na kontakty wśród donieckich i ługańskich obrońców praw człowieka.

Od 24 lutego, czyli początku inwazji Rosji na sąsiedni kraj, pojawiają się doniesienia o słabym poziomie wyszkolenia, przestarzałym ekwipunku i bardzo niskim morale żołnierzy z tzw. republik ludowych, którzy często są posyłani na pierwszą linię frontu i masowo giną na polu walki. Ukraińskie władze cywilne i wojskowe przekazywały m.in. informacje, że wiele przymusowo zmobilizowanych osób nigdy wcześniej nie służyło w armii.