W drugiej połowie lat 80. palestyńscy członkowie Bractwa Muzułmańskiego - funkcjonującego w większości krajów arabskich radykalnego ruchu społeczno-politycznego - sformowali Hamas (Islamski Ruch Oporu). Organizacja powstała niemal w przeddzień wybuchu antyizraelskiego powstania, tzw. intifady, w 1987 roku.
Początkowo Hamas cieszył się wsparciem... Mossadu. Izraelczycy widzieli w radykałach doskonałą przeciwwagę dla palestyńskiego przywódcy Jasera Arafata i jego Organizacji Wyzwolenia Palestyny (znanej dziś jako Fatah). Z czasem jednak Hamas urwał się spod kontroli służb, zradykalizował się i przystąpił do walki z Izraelem. W latach 90. i na początku tej dekady ochotnicy Hamasu, wywodzący się przede wszystkim z biednej i niewykształconej ludności Strefy Gazy, dokonali serii zamachów samobójczych, która wstrząsnęła Izraelczykami. Hamas stał się w Izraelu wrogiem publicznym numer jeden, a kolejni liderzy ugrupowania ginęli w zamachach organizowanych przez izraelskie specsłużby. Na listę ugrupowań terrorystycznych wciągnął Hamas zarówno Izrael, jak i Stany Zjednoczone oraz Unia Europejska.
Radykałowie, przynajmniej formalnie, nie uznają istnienia państwa Izrael i zapowiadają jego zniszczenie. W programie Hamasu znalazł się nawet postulat odtworzenia wspólnego państwa muzułmanów, w skład którego powinny nawet wchodzić muzułmańskie w przeszłości regiony Hiszpanii! Jednak w ostatnich latach hamasowcy coraz rzadziej mówią o "spychaniu Izraela do morza", a coraz częściej próbują nawiązać z nim współpracę. Jeden z liderów tej organizacji, ukrywający się w Damaszku Chaled Meszal, kilka miesięcy temu nie wykluczył nawet uznania Izraela.
To jednak tylko jedna strona medalu. Druga, mroczniejsza, to dziesiątki bojówek pozostających w różnym stopniu pod kontrolą Hamasu. To właśnie członkowie militarnych przybudówek Hamasu organizują od wielu miesięcy rakietowy ostrzał terytorium Izraela. Nie wiadomo jednak, czy robią to na własną rękę, czy na rozkaz przywódców organizacji. Jak twierdzi Izrael, w ciągu półrocznego rozejmu, który dobiegł końca 18 grudnia, na państwo żydowskie spadło aż 585 rakiet wystrzelonych ze Strefy Gazy.
Właśnie Strefa Gazy stała się dziś bastionem palestyńskich radykałów. Przez lata Hamas powoływał do życia fundacje, które w tym najbiedniejszym zakątku Bliskiego Wschodu budowały szpitale, szkoły i punkty pomocy dla najuboższych. W efekcie, gdy w styczniu 2006 roku po raz pierwszy w Palestynie odbyły się wybory, Hamas wygrał je bez trudności, zwłaszcza w Gazie. Jeden z przywódców organizacji, Ismail Hanija, został premierem i natychmiast uwikłał się w spór z prezydentem Mahmudem Abbasem, liderem Fatahu, o służby bezpieczeństwa i finanse Autonomii Palestyńskiej. Na dodatek Waszyngton naciskał Abbasa, by obalił rząd Haniji.
Po serii starć między bojownikami obu organizacji w końcu, w czerwcu 2007 roku, doszło do tzw. bitwy o Gazę - hamasowcy przejęli kontrolę nad enklawą i stworzyli tam własne parapaństwo. Członkowie Fatahu w Gazie uciekli na Zachodni Brzeg lub zostali zabici. Od tamtej pory na Bliskim Wschodzie funkcjonują dwa palestyńskie państewka - oba bez większych szans, by przetrwać.