Prawie rok temu Angela Merkel opuściła po 16 latach urząd kanclerski, żegnana „jako bohaterka wolnego świata” – zauważa „Spiegel”. - Rok później świat płonie, Rosja najechała Ukrainę, gaz i benzyna są drogie, a Niemcy obawiają się zimy. Merkel przeszła od bycia wzorem do naśladowania do bycia osobą oskarżaną za odpowiedzialność za kryzys. Ale była kanclerz nie wygląda na skruszoną – dodaje dziennik.
Merkel stwierdziła, że porozumienie mińskie, które miało zapobiec dalszej eskalacji wojny między Rosją a Ukrainą w 2014 roku, miało się „wyczerpać” do 2021 roku. Jak zaznaczyła, latem 2021 roku bezskutecznie próbowała wraz z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem zorganizować spotkanie krajów UE z Putinem. W kwestii polityki zagranicznej „nie posunęłaby się wówczas ani o milimetr” – nie tylko jeśli chodzi o Ukrainę, ale też o regiony Naddniestrza, Mołdawii, Gruzji i Abchazji, Syrii oraz Libii”.
Negocjacje w Mińsku
Merkel uważa, że podczas negocjacji w Mińsku kupiła czas, który Ukraina mogła wykorzystać do lepszego odparcia rosyjskiego ataku. Teraz jest ona silniejszym, bardziej odpornym krajem. Jest pewna, że gdyby nie to, już wtedy zostałaby opanowana przez wojska Putina – pisze „Spiegel”.
Jak podkreśliła Merkel, w swojej ocenie Putina była zgodna z ówczesnym prezydentem USA Barackiem Obamą. - Po aneksji Krymu przez Rosję (w 2014) próbowaliśmy wszystkiego, aby zapobiec dalszym rosyjskim atakom na Ukrainę i szczegółowo skoordynowaliśmy nasze sankcje – podkreśliła Merkel.
Jedyne, co (była kanclerz) może teraz zrobić, to przyznać się do błędów, paść na kolana. Wszyscy chcą przeprosin, zwłaszcza za politykę wobec Rosji. Wolfgang Schaeuble oraz 86 proc. czytelników dziennika »Zeit«. Ale ona, jak się zdaje, nie chce przeprosić, bo nie wie, czy naprawdę się myliła. Czy historia ostatecznie udowodni jej rację? – opisuje „Spiegel”.
Rosyjski atak na Ukrainę
Zdaniem Merkel, rosyjski atak na Ukrainę w lutym 2022 roku zakończył „fazę euforii” w historii. - Dzisiaj mamy do czynienia ze światem, który znów jest pełen komplikacji. Historia się nie powtarza, ale obawiam się, że pewne wzorce powracają. Znika również duch pojednania – dodała.
Merkel pochwaliła opór Ukraińców, ale przekonywała jednocześnie, że „Niemcy nie powinny być pierwszym krajem, który wysyła najnowocześniejsze czołgi”, ponieważ w Rosji „nadal można z Niemcami stworzyć dobrą atmosferę”. Jak zaznaczyła, „druzgocące jest to, że niewiele rozwiązań dyplomatycznych się sprawdza, a mimo to nie widać dla nich żadnej realnej alternatywy”.
Wyraziła także uznanie dla prezydenta Kazachstanu Kasyma-Żomarta Tokajewa, który jawnie odmówił poparcia wojnie Putina. „Wydaje mi się, że ten człowiek ma niesamowitą siłę, by przeciwstawić się Rosji” – stwierdziła.
Spuścizna Angeli Merkel
„Spiegel” przytacza też słowa Sigmara Gabriela, dawnego wicekanclerza w rządzie Merkel, który tłumaczy: - Nie martwiłbym się o spuściznę Angeli Merkel. Była dobrym, pod wieloma względami wspaniałym kanclerzem. Nie ma absolutnie żadnego powodu, żeby za cokolwiek przepraszać. Nord Stream i sprzedaż magazynów gazu to efekt liberalizacji europejskiego rynku energii, o której zdecydowano w 2002 roku. W przeciwieństwie do Gerharda Schroedera, Angela Merkel z pewnością nie wierzyła, że możemy politycznie zintegrować Rosję rurociągami – przekonywał Gabriel. Jego zdaniem „Putin nie zaatakowałby Ukrainy, gdyby Angela Merkel nadal była kanclerzem. Miał dla niej niesamowity szacunek. Jako kobiety, która przewodziła najpotężniejszemu krajowi w Europie i która również rozumiała Rosję”.
Merkel przestrzegała także przed stawianiem zbyt wysokich wymagań polityce zagranicznej. - Musimy uważać, aby nie ustawić sobie poprzeczki zbyt wysoko, bo w końcu nie pozostanie nikt, kto nadal będzie w stanie sprostać naszym standardom - podsumowała. Jak podkreśliła, w polityce spędziła ostatnie 32 lata życia. Jeśli chodzi o relacje z politykami, to „od czasu do czasu dzwoni do Macrona, niedawno wysłała pozdrowienia do Gerharda Schroedera przez ochroniarza” – dodał „Spiegel”.