Niemiecka gazeta wskazuje na sześć geopolitycznych pewników, które przestaną obowiązywać w 2023 roku. Pierwszy to, że "Rosja jest supermocarstwem". Przed wojną wielu uważało, że "Rosja ma drugą po USA najpotężniejszą armię na świecie i nawet bez broni jądrowej będzie groźnym przeciwnikiem na konwencjonalnym polu walki" - zauważa portal. "Ten obraz obecnie całkowicie się załamał z powodu wojny na Ukrainie".

Reklama

Siły zbrojne Rosji "okazały się źle przygotowane, słabo wyszkolone i najwyraźniej niezdolne do prowadzenia złożonych operacji taktycznych, które wymagają starannej współpracy między różnymi oddziałami sił zbrojnych". "Welt" zwraca też uwagę, że "Rosja jest izolowana międzynarodowo, a jej gospodarka jest w ruinie. (...) Kraj ten stracił status mocarstwa".

"Zachód jest w stanie upadku"?

Drugi pogląd zweryfikowany w mijającym roku, to ten, że "Zachód jest w stanie upadku". W ostatnich latach "zwłaszcza reżim Putina lubił pielęgnować wizerunek zniewieściałego Zachodu, który zawsze się cofnie, jeśli tylko druga strona wystarczająco bezwzględnie użyje swoich środków władzy". Zachodni przywódcy "zawsze wydawali się bardziej nastawieni na ustępstwa" niż na "zdecydowaną konfrontację".

Dlatego też władca Kremla najwyraźniej liczył się z tym, że Zachód nawet po wznowieniu wojny z Ukrainą nie stawi większego oporu i "szybko wróci do normalnego trybu". Tylko tym razem Putin się pomylił. "Reakcja Zachodu była szybka i bolesna dla Moskwy - wprowadzono ostry reżim sankcji, który wcześniej istniał na taką skalę tylko wobec ambicji nuklearnych reżimu w Iranie" - czytamy w tekście.

"Dzięki wojnie Zachód odnalazł nową jedność i determinację i zdał sobie sprawę, że jego historyczna misja obrony pokoju, wolności i stabilności w Europie nie jest bynajmniej przeszłością, lecz dotkliwą rzeczywistością" - zauważa portal.

Reklama

"Wolność i demokracja tracą na znaczeniu"?

Kolejne przekonanie, które weryfikuje wojna na Ukrainie, to to, że "wolność i demokracja tracą na znaczeniu". Ukraińcy pokazali, "jak ważne i prawdziwe są nadal te wartości i że jest wielu ludzi, którzy w ich obronie ryzykują własne życie. Nie jest więc przypadkiem, że Irańczycy również rozpoczęli w tym roku największe powstanie przeciwko reżimowi mułłów od czasu przejęcia przez nich władzy w 1979 r., a w Chinach wybuchły demonstracje antykomunistyczne, które przerodziły się w największe masowe protesty od czasu powstania na placu Tiananmen. Odważna walka Ukraińców o wolność jest, jak się wydaje, zaraźliwa".

"Welt" wskazuje także na przekonanie, że "nacjonalizm jest w jakiś sposób zły", jako zweryfikowany przez wojnę. "W szczególności w Niemczech nacjonalizm jest postrzegany jako coś negatywnego, co jest całkiem zrozumiałe", biorąc pod uwagę niemiecki nacjonalizm pod rządami nazistów, który doprowadził do ludobójstwa. "Ukraińcy pokazali jednak nie tylko, że kryzys łączy ich jako naród, ale że identyfikacja narodowa jest ważnym czynnikiem motywującym do walki z rosyjską agresją".

"Europa powinna być w stanie się bronić", to - zdaniem gazety - kolejne przekonanie, które staje pod znakiem zapytania. "Jakże wiele mówi się w ostatnich latach o tym, że UE musi stanąć na własnych nogach w sprawach bezpieczeństwa i uniezależnić się od USA. W czasie kryzysu okazało się, że UE-Europa bawiła się jedynie szklanymi kulkami i w żaden sposób nie była w stanie ochronić porządku pokojowego na kontynencie. Tak więc po raz kolejny to Anglosasi byli potrzebni do obrony wolności w Europie". Na początku wojny "to głównie Amerykanie i Brytyjczycy przejęli inicjatywę na Zachodzie".

Ukraina "byłaby dziś w znacznie gorszej sytuacji, gdyby była uzależniona wyłącznie od dostaw broni i wsparcia ze strony państw UE".

"Kryzys wyraźnie przesunął układ sił w Europie"

I w końcu - zdaniem dziennika - "tradycyjna rola przywódcza Berlina i Paryża również została znacząco zakwestionowana przez tę wojnę". Polityka energetyczna Niemiec, "prowadzona od lat wbrew ostrzeżeniom Europy Wschodniej, Brukseli i USA, poniosła sromotną klęskę. Stało się jasne, że niemieckie elity polityczne po prostu straciły wszelkie zrozumienie kwestii geostrategicznych i uzależniając się od Rosji, wyrządziły znaczne szkody nie tylko sobie, ale i całej Europie. Wraz z ciągłym wahaniem i odmową dostaw broni dla Ukrainy rząd niemiecki stracił też jeszcze bardziej wiarygodność i zaufanie, zwłaszcza w Europie Wschodniej" - zauważa "Welt".

Podobnie sytuacja wygląda we Francji. "W tym kryzysie Francja była jednak jeszcze bardziej skąpa w dostawach broni niż Berlin i tym samym nie spełniła swojej roli europejskiego przywódcy. Za to prezydent Francji Emmanuel Macron rzucił się w oczy ze względu na bliskość z Putinem jeszcze przed wojną (...). I "wciąż wymyśla narracje, które mogłyby pochodzić bezpośrednio z Kremla, jak na przykład wtedy, gdy niedawno wezwał do 'gwarancji bezpieczeństwa' dla Moskwy".

"Ten kryzys wyraźnie przesunął układ sił w Europie na wschód. Mierząc wielkością PKB, kraje bałtyckie i Polacy zrobili dla Ukrainy bardzo dużo". Polska "również zareagowała na nową sytuację zagrożenia z szybkością, która sprawia, że biurokraci w berlińskim Ministerstwie Obrony wyglądają jak geriatryczne ślimaki. Polska jest w trakcie procesu stawania się nową potęgą militarną w Europie, a także okazała się jednym z najważniejszych partnerów USA w sferze bezpieczeństwa w kryzysie ukraińskim" - konkluduje "Welt".

Z Berlina Berenika Lemańczyk