Władze w Moskwie zapowiedziały, że osoby walczące dotychczas w Grupie Wagnera będą mogły podpisać kontrakty z ministerstwem obrony. Ponadto w czerwcu rosyjski parlament uchwalił nowe przepisy, na mocy których skazańcy z zakładów karnych otrzymają możliwość wstąpienia do armii - przypomniał "FP".

Reklama

Jak podkreślono, zasadnicza służba wojskowa kojarzy się Rosjanom z bałaganem, korupcją i przemocą wobec młodych żołnierzy, dlatego do sił zbrojnych trafiają głównie osoby biedne i pozbawione "wartościowych" znajomości, umożliwiających uniknięcie poboru. W najbliższych miesiącach sytuacja może się jeszcze pogorszyć, bowiem powszechne zjawisko tzw. fali prawdopodobnie da o sobie znać jeszcze silniej wraz z rekrutacją wagnerowców i skazańców.

Obowiązek służby wojskowej ma sens tylko wtedy, gdy kandydaci na żołnierzy wiedzą, że państwo traktuje ich z szacunkiem. Tak jest np. w Finlandii, gdzie aż 42 proc. ankietowanych przyznało w 2017 roku, że wstąpiłoby do armii nawet wówczas, gdyby pobór był dobrowolny. W Rosji wygląda to, niestety, zupełnie inaczej - zauważył amerykański magazyn.

Po zmianach w rosyjskich siłach zbrojnych, wprowadzonych jako reakcja na bunt wagnerowców, "nawet najbardziej uległe osoby nie poświęcą się dla instytucji, która prawdopodobnie przyniesie im tylko ból" - podsumowano w artykule "Foreign Policy".

Reklama

Bunt Prigożyna

W sobotę najemnicy Grupy Wagnera zajęli sztab rosyjskiej armii w Rostowie nad Donem, a następnie zaczęli posuwać się w kierunku Moskwy. Szef najemników Jewgienij Prigożyn, od dawna skonfliktowany z częścią rosyjskiego establishmentu wojskowego, dowodzącą inwazją na Ukrainę, domagał się "przywrócenia sprawiedliwości" w armii i odsunięcia od władzy ministra obrony Siergieja Szojgu.

W sobotę wieczorem Prigożyn ogłosił odwrót i wycofanie najemników do obozów polowych, by "uniknąć rozlewu krwi". Miało to być rezultatem układu białoruskiego autorytarnego lidera Alaksandra Łukaszenki z Prigożynem, zawartego w porozumieniu z Władimirem Putinem. Zgodnie z tymi uzgodnieniami najemnicy Grupy Wagnera i sam Prigożyn mieliby przemieścić się na Białoruś.