Podczas gdy Phenian triumfował, przywódcy Zachodu prześcigali się w potępianiu testów. "Krzykliwa prowokacja" - skomentował już kilkadziesiąt minut po pierwszych informacjach napływających z Półwyspu Koreańskiego amerykański Biały Dom. "To zagraża pokojowi" - mówił Brack Obama".

Reklama

>>>Korea potępiona za eksplozję jądrową

"To naruszenie rezolucji ONZ" - wtórował prezydentowi Stanów Zjednoczonych rosyjski MSZ, przypominając, że już w 2006 r. Rada Bezpieczeństwa jednogłośnie zabroniła Phenianowi prób atomowych. Brytyjski premier Gordon Brown w ostrym komentarzu stwierdził, że państwo Kima samo skazuje się na międzynarodową izolację, zaś Japonia, którą od komunistycznego reżimu dzieli zaledwie kilkaset mil morskich, natychmiast zażądała zwołania posiedzenia Rady Bezpieczeństwa.

>>>Reżim Kima odpala bombę atomową. Świat drży

Stosunkowo spokojnie na poczynania nieobliczalnego sąsiada zareagowali mieszkańcy Korei Południowej. "Oni od lat żyją tu z piętnem permanentnego zagrożenia, dlatego także i teraz, choć media uderzają w wysokie tony, ludzie są spokojni. Może to zabrzmi dziwnie, ale bardziej przejęli się chyba samobójstwem byłego prezydenta, który zabił się weekend, bo był podejrzewany o korupcję" - mówi nam politolog z Cambridge John Swenson-Wright, który obecnie przebywa w Seulu.

Reklama


Mocarstwo – bankrut

Komunistyczny reżim nie krył satysfakcji ze swojej udanej próby nuklearnej. Władze w Phenianie odtrąbiły sukces, jednak tradycyjnie nie podały żadnych szczegółów. Szacunkowe dane pochodzą od służb wywiadowczych innych krajów. "Ładunek miał moc ok. 20 kiloton, a eksplozja nastąpiła 80 km na północny zachód od miasta Kildżu" - relacjonował wczoraj płk Aleksandr Drobyszewski z rosyjskiego resortu obrony. To przypuszczalnie to samo miejsce, w którym reżim Kim Dzong Ila trzy lata temu po raz pierwszy przeprowadził udany nuklearny test, jednak wówczas siła ładunku była kilka razy mniejsza. Tym razem było inaczej. Czytniki amerykańskiego U.S. Geological Survey odnotowały wstrząsy o sile ok. 4,7 stopnia w skali Richtera - tyle co niewielkie trzęsienie ziemi.

Reklama

Jakby tego było mało, kilka godzin później agencja Yonhap doniosła, że północnokoreański reżim równolegle przeprowadził testy dwóch rakiet krótkiego zasięgu. W ten sposób Korea Północna przeskoczyła z poczekalni do grupy państw, które dysponują bronią atomową. "Wprawdzie od podziemnego testu do przenoszenia głowic między kontynentami jeszcze daleko, ale bez wątpienia zrobiono gigantyczny krok do przodu - mówi nam John Swenson-Wright. To znak dla Amerykanów i innych uczestników zawieszonych sześciostronnych rozmów rozbrojeniowych, że od tego momentu z Phenianem trzeba będzie rozmawiać jak z mocarstwem, które mimo całkowitej gospodarczej niewydolności potrafi trzymać w szachu praktycznie cały świat.

>>>Phenian grozi: Przeprosiny albo próba atomowa

"To rzeczywiście pewien paradoks, że boimy się ekonomicznego bankruta i dyplomatycznego żebraka, którego poziom PKB jest na poziomie Botswany i Zimbabwe - 750 dol. na głowę wobec 17 tys. w Korei Południowej" - mówi nam prof. Waldemar Dziak z Instytutu Studiów Politycznych PAN. "Dane gospodarcze nie zmieniają jednak faktu, że ten chory człowiek Azji jest jednocześnie potęgą wojskową" - dodaje. Według Dziaka Koreańczycy, przytłoczeni przez lata komunistycznej dyktatury nauczyli się "dawać sobie radę". Choć niedobory żywności są tam na porządku dziennym od niemal 60 lat, reżim Kim Dzong Ila nie musi obawiać się rewolucji. "Tam przecież nie ma żadnej opozycji. Poza tym, w porównaniu z tym, co było 10 lat temu, dziś i tak jest trochę lepiej" - mówi Dziak. W efekcie licząca 23 mln obywateli komunistyczna Korea jest w stanie przeżyć, bazując na zagranicznej pomocy nieprzekraczającej rocznie 2 mld dol.

>>>Tarcza antyrakietowa nie obroni Europy


Korea przyspieszy tarczę?

Pytaniem otwartym jest to, czy północnokoreański test może przyspieszyć prace nad amerykańską tarczą antyrakietową w Europie. Wprawdzie dziś nikt nie mówi o rakietach lecących z Phenianu nad Stary Kontynent, jednak atomowe ambicje Kima od dawna są łączone z tym, co robią Irańczycy. Teheran kilka tygodni dni temu przeprowadził testy rakiet średniego zasięgu, które po raz pierwszy były w stanie dolecieć na południe Europy. A program atomowy państwa ajatollahów rozwija się coraz dynamicznej.

>>>Największy wróg Kremla: tarcza

"To prawda, że amerykańska tarcza w Europie jest wymierzona w Iran, ale sądzę, że po tym, co stało się na Półwyspie Koreańskim, teraz entuzjastom tego projektu będzie nieco łatwiej" - mówi nam Benjamin Friedman z Cato Institute. Jednak jego zdaniem nadal kluczową kwestią dla nowej administracji w Waszyngtonie będzie przełamanie oporu Rosjan - to kwestia, której rozwiązanie znacznie bardziej rzutuje na przyszłość projektu w Polsce i Czechach niż koreański test.