Okręt płynął prosto na jacht. Radio milczało

Do zdarzenia doszło pod koniec czerwca. Gerd i Anke Schekahn – dwoje starszych turystów z Niemiec – płynęło swoim 11-metrowym jachtem "Emaloca". Cały rejs z polskiego portu do Kłajpedy miał im zająć około 22 godzin. Jednak już po sześciu zobaczyli w oddali coś niepokojącego – słup czarnego dymu, a potem kiosk okrętu podwodnego. Nie mogli go zidentyfikować – nie miał żadnych oznaczeń narodowych. Płynął prosto na nich.

Reklama

Gdy okręt znajdował się około jednej mili morskiej od jachtu, Niemcy bez powodzenia próbowali nawiązać z nim kontakt przez radio. Niedługo potem, by uniknąć zderzenia, musieli zmienić kurs. Gdy byli w trakcie manewru, kiosk okrętu nagle się przestał się zbliżać.

Okazało się, że nie był to koniec gry nerwów. Kiedy jacht wrócił na kurs, okręt wciąż nie odpuszczał – przez pół godziny płynął równolegle do niego. Po czym odbił w bok i zniknął na horyzoncie.

Reklama

Pani Schekahn przyznała potem dziennikarzom "Tagesspiegel", że ze strachu trzęsły się jej nogi i czuła suchość w ustach.

Turyści mieli prawo tam pływać

Incydent miał miejsce na wodach wyłącznej strefy ekonomicznej (EEZ) rosyjskiego obwodu królewieckiego. Schenkahnowie, którzy często latem wypływają w rejsy po Bałtyku, zawsze się tam pojawiają. I nigdy wcześniej nie spotkała ich tak nieprzyjemna przygoda.

Dodajmy, że mają prawo pływać tam nie niepokojeni. Ponieważ w przeciwieństwie do strefy morza terytorialnego (ok. 22 km od wybrzeża kraju), EEZ nie jest terytorium danego państwa. Państwo przybrzeżne – w tym wypadku Rosja – ma tam jedynie ograniczone uprawnienia, głównie dotyczące badań naukowych i połowów. W pozostałym zakresie obowiązuje prawo swobodnej żeglugi.

Rosyjskie zaczepki. Nowa norma zimnej wojny na Bałtyku

Po przybyciu do Kłajpedy Schenkahnowie usłyszeli od lokalnych żeglarzy, że takie zachowania Rosjan to nowa norma.

Incydnet nie zdziwił również dowódcy fregaty Steffena Langego z niemieckiej marynarki wojennej. – Sytuacja na Bałtyku jest napięta. (…) Przypomina realia zimnej wojny – stwierdził w rozmowie z "Tagesspiegel". Dodał, że z tego powodu marynarki wojenne NATO utrzymują stałą obecność na tym akwenie.