W ostatnich tygodniach na koncie partii było 20-25 tys. złotych. Teraz trwa oczekiwanie na transzę subwencji z budżetu - mówi informator "Rzeczpospolitej". To, w połączeniu z odmową kredytowania kampanii prezydenckiej Magdaleny Ogórek przez jeden z największych polskich banków, oznacza poważne problemy dla SLD. Partia chciała bowiem zrobić dużą kampanię, która kosztowałaby ponad 3,5 miliona złotych. Teraz plany zostały pokrzyżowane. Zdaniem analityków, to oznacza, że banki nie wierzą w dobry wyborczy wynik partii, który dałby odpowiednią subwencję z budżetu, za którą spłacono by kredyt.
Co na rewelacje "Rzeczpospolitej" odpowiadają politycy lewicy? SLD jest oburzone. Sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski twierdzi, że autor artykułu skłamał. Zdaniem Gawkowskiego jest to próba mieszania w mętnej wodzie informacji, które nie są potwierdzone. Polityk zapewnił, że SLD nie złożył nawet wniosku o kredyt, więc tym bardziej nie mógł go nie dostać. Krzysztof Gawkowski dodał, że SLD nie przejdzie do porządku dziennego nad tą informacją. Jeszcze dziś Sojusz zamierza zawiadomić Radę Etyki Mediów. Rozważane jest także złożenie wniosku do prokuratury "dotyczące przeprosin i odszkodowania na cele charytatywne za podawanie nieprawdziwych informacji.
Sekretarz generalny SLD zapewnił, że partia nie będzie miała problemu z finansowaniem kampanii. Podkreślił, że same nieruchomości Sojuszu warte są ponad 10 milionów złotych. Gawkowski nie wykluczył, że SLD będzie w niedalekiej przyszłości wnioskować o kredyt, jednak decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła.
ZOBACZ TAKŻE: PO prowadzi, KORWiN na dnie. NAJNOWSZY SONDAŻ>>>