>Zaczęło się od stwierdzenia Jacka Rostowskiego, że główny polityk PiS od spraw gospodarczych to "bardzo miła pani", która z wykształcenia jest etnografem. "Przez 4 lata zajmowali się nie ekonomią, ale czy z helu można zrobić mgłę" - zarzucał Beacie Szydło Rostowski.

Reklama

Posłanka PiS odpiera zarzuty o brak kompetencji. "Skończyłam studia na wydziale filozoficzno-historycznym UJ, to był bardzo rozwijający kierunek" - przyznała w TOK FM, ale zaraz dodała, że ma za sobą edukację także na SGH i Akademii Ekonomicznej w Krakowie. "Gdybyśmy śledzili kto jakie studia skończył, to największy strateg obecnego rządu, minister Boni, jest polonistą. Mówienie kto jakie studia skończył nie jest argumentem, który miałby podważać czyjeś kompetencje" - argumentowała. I wytyczyła własne działa, wytykając Jackowi Rostowskiemu, nie ma tytułu naukowego.

Szydło odniosła się także do piątkowej debaty na temat stanu finansów publicznych. Uznała, że minister Rostowski robi jej reklamę, ponieważ w czasie jej trwania PiS "celnie trafiło". "Minister Rostowski nie powiedział nic konkretnego, w tej debecie zechciał osobiście wystąpić premier Tusk, który też nie powiedział jakie rząd ma plany na rozwiązanie problemów Polski w latach następnych" - wyliczała. Stwierdziła, że po PO widać "coraz większe kłopoty".

Minister finansów Jacek Rostowski zaprosił w sobotę publicznie poseł Beatę Szydło z PiS do debaty na temat finansów państwa.