Ostatnie miesiące dla senatora Krzysztofa Piesiewicza były koszmarem - wynika z opowieści, jaką snuje na łamach "Super Expressu". Znajomość z kobietą poznaną koło warszawskiego hotelu Mariott zakończyła się ujawnieniem w internecie nagrań kompromitujących prawnika uznawanego za autorytet moralny. Widać na nich, jak przebrany w kobiecą sukienkę zażywa biały proszek. On sam przekonuje, że to było lekarstwo. Ale jak do tego wszystkiego doszło?

Reklama

>>> Tu zobaczysz kompromitujące nagranie z Piesiewiczem

Senator wdał się w intymne kontakty z kobietą, którą poznał koło hotelu Mariott. "Zrobiła na mnie wrażenie normalnej kulturalnej trzydziestokilkuletniej osoby. Rozmawiałem z nią dłużej w samochodzie, aż w końcu zaprosiłem ją do mojego domu. Jakiś czas potem znów się z nią umówiłem, przyjechałem po nią i pojechaliśmy do mnie. I tak dalej, i tak dalej... - opowiada Piesiewicz "Super Expressowi".

Nawiązując do tego, co można zobaczyć na taśmach, prawnik dodaje: "To nie były takie stosunki jak tam... To było dwa razy po dwie godziny. W ciągu tych dwóch spotkań były stosunki intymne" - mówi szczerze. Podkreśla, że po kłótniach o pieniądze zerwał z kobietą kontakty.

Reklama

czytaj dalej...



Jednak po kilku miesiącach znowu zaczął się z nią spotykać. "Ona mnie przekonała. Wcześniej była miłą osobą, a telefon w nocy to był incydent. Chciałem się z nią spotkać i normalnie porozmawiać. Czy to z założenia miało być spotkanie o charakterze intymnym? Może tak, może nie. Zawsze kiedy mężczyzna się spotyka z kobietą, może dojść do zbliżenia i może do niego nie dojść" - wyjaśnia Krzysztof Piesiewicz.

Reklama

>>> Czytaj także: Senator PO i biały proszek. Taśmy pogrążają

Kolejne spotkanie odbyło się na początku września. Tym razem znajoma spod Mariotta przyprowadziła ze sobą drugą kobietę.

"Raptem 15 minut przed spotkaniem podobno zjawiła się u niej koleżanka. Oczywiście teraz już wiem, że potrzebny był ktoś do kręcenia filmów. One wzięły ze sobą torbę. Przywiozły sukienki, gadżety, to wszystko. To była przygotowana akcja. Nie mam pojęcia, czy nie wrzucono mi czegoś do drinka. Ja jestem zupełnie normalny. To był jedyny incydent tego rodzaju w życiu. Oczywiście w ciągu 10 lat separacji z żoną miałem spotkania z różnymi kobietami. Miałem krótsze, dłuższe romanse. Ale nigdy nie zdarzyło mi się nic, co by wychodziło poza konwencje... spotykania się kobiety z mężczyzną" - zapewnia senator. Tłumaczy w ten sposób swój nietypowy seks zarejestrowany na taśmach.

czytaj dalej...



"To była maskarada. One mnie oszołomiły. Był sztuczny penis, a ja nie wiedziałem, co się ze mną działo. W czymś takim brałem udział pierwszy raz w życiu" - podkreśla. O białym proszku widocznym na nagraniu mówi: "To był sproszkowany lek. One chciały, abym brał coś do nosa. To jest straszne, nigdy w życiu czegoś takiego nie przeżyłem, nigdy nic takiego mi się nie zdarzyło. Przysięgam na wszystkie świętości na świecie. Nigdy!" - zapewnia senator Platformy Obywatelskiej.

Piesiewicz przyznaje "Super Expressowi", że miał w swoim życiu kontakt z narkotykami. "Jeżdżę po świecie na festiwale. Obracam się w towarzystwie artystów. Brałem kokainę w Holandii, we Włoszech. To były śladowe rzeczy. Jednak nie tym razem! To była przygotowana prowokacja. Ta sprawa zniszczyła mi życie" - mówi.

>>> Czytaj także: Piesiewicz dał szatażystom pół miliona

Autor scenariuszy między innymi do filmów Krzysztofa Kieślowskiego opowiada, że ostatanie miesiące były dla niego koszmarem. "Przyszli panowie, którzy doskonale znali moje oświadczenie majątkowe. Chcieli wyciągnąć ode mnie jak najwięcej pieniędzy. Dwukrotnie uległem szantażystom. Oddałem im wszystko, co nie należało do żony. Kiedy zwrócili się do mnie trzeci raz po pieniądze, powiadomiłem policję i prokuraturę. Była dokonana akcja. Uczestniczyłem w przekazaniu pakietu kryminalnego. Udało się zatrzymać trójkę, ale czy to wszystko. Byłem na skraju samobójstwa... Jestem wyniszczony. Od miesiąca, od momentu akcji policyjnej, nie mieszkam w domu. Ja nie mam życia. To jest piekło..." - dramatycznie kończy swoją opowieść w "Super Expresie" senator Krzysztof Piesiewicz.