"Jeżeli te dwie panie zamierzyły mieć film kompromitujący Piesiewicza, to czy on był świadomy tego, co robi na tych zdjęciach, czy nie? Przecież one nigdy się nie przyznają do tego - nie wiem, czy tak było, że mu dały pigułkę gwałtu. Żaden facet się nie przyzna, że dał jakiejś kobiecie, którą poderwał" - przekonywał Kalisz.

Reklama

Jego zdaniem, wartość dowodowa przesłuchanych do tej pory osób jest niewielka. A to właśnie m.in. na tej podstawie prokuratura przygotowała zarzuty dla Krzysztofa Piesiewicza. "Zeznania świadków mogą być tylko tych trzech osób. Jeżeli tak, to jest to klasyczny przykład osób, które są zainteresowane tym, żeby odpowiednio zeznawać. One są zainteresowane tym, żeby pomawiać Piesiewicza. Wartość dowodowa tych zeznań nie jest największa" - stwierdził poseł SLD.

Kalisz skrytykował także postawę redakcji, która zdecydowała się ujawnić filmy. "Ja wielokrotnie jestem filmowany, mam robione zdjęcia w różnych miejscach. Współrodacy, co uważam za podłe, lubią z ukrycia zrobić i sprzedać materiały tabloidom. Polityk powinien być prześwietlony, ale jest granica prywatności i intymności polityka" - stwierdził.