Kierowca linii 111 usłyszła huk. Pękła boczna szyba w jego kabinie. Okazało się, że coś wbiło się w plastikową obudowę okna. "Myślałem, że ktoś strzelił z broni pneumatycznej" - opowiada "Życiu Warszawy". Potem okazało się, że uszkodzono również autobus linii 170. Pasażerowie zauważyli zbitą szybę i zaalarmowali kierowcę.

Reklama

Niewykluczone, że to kolejne wyczyny tak zwanego snajpera ze stolicy, który od kilku tygodni ostrzeliwuje miejskie tramwaje i autobusy. Policja powołała specjalną grupę śledczych, która próbuje namierzyć napastnika i uspokaja, że na razie nie ma dowodów na to, że ktoś strzelał. Szyba mogła pęknąć z powodu kamienia wyrzuconego spod kół jakiegoś pojazdu - twierdzą policjanci.

Pracownicy komunikacji miejskiej mają jednak inne zdanie. Tłumaczą, że kamienie nie robią w szybach otworów na wylot.

"Wygląda na to, że tym razem celem sprawcy mógł być kierowca. Na szczęście nic mu się nie stało. W autobusie znaleziono coś, co przypomina śrut" - przyznaje w rozmowie z "Życiem Warszawy" Sławomir Ślubowski z zespołu prasowego Miejskich Zakładów Autobusowych.