Lekarze planują m.in.:
– włączanie kas tylko w oficjalnych godzinach otwarcia gabinetu (np. 15-18, podczas gdy w rzeczywistości pacjenci przyjmowani są przez 10 godzin);
– uzgadnianie z pacjentem, że zapłaci mniej, jeśli nie zażąda rachunku;
– rozkładanie opłaty na dwie części: pierwsza, niższa (np. za wypisanie recepty) będzie rejestrowana w kasie fiskalnej. Druga - wyższa, np. za badanie i poradę - ma być płacona poza oficjalnym rachunkiem. Na dodatek w ten sposób liczba pacjentów zgadza się z liczbą wystawionych rachunków;
– "zapominanie" kasy na wizyty prywatne;
– kasa "ciągle zepsuta";
Projekt Ministerstwa Finansów, by od przyszłego roku księgowi, prawnicy i lekarze musieli używać kas fiskalnych, ostro oprotestowali przedstawiciele Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Szef OZZL Krzysztof Bukiel nazywa pomysł chybionym. "Czy lekarze będą obchodzić to prawo? Część pewnie tak. Tak samo, jak choćby taksówkarze" - mówi nam Bukiel.
Resortu finansów pomysły lekarzy nie zaskakują. To taktyki stosowane powszechnie przez inne grupy zawodowe, które mają obowiązek korzystania z kas fiskalnych. Fiskus ma już więc sprawdzone sposoby kontroli. Jak będą wyglądały? Jedna z metod to obserwacja, ile osób wchodzi do gabinetu i porównanie tego z liczbą zarejestrowanych wizyt. Kolejna: wysyłanie kontrolerów, którzy podając się za klientów, sprawdzają, czy usługi są rejestrowane.
Obowiązek posiadania kas fiskalnych przez lekarzy, prawników, księgowych ma obowiązywać od 2011 roku. Dziś fiskus nie wie, ile w rzeczywistości zarabiają lekarze prowadzący prywatną praktykę. Mogą oni korzystać z uproszczonych, zryczałtowanych form opodatkowania, co daje możliwość zaniżania dochodów i płacenia niższych podatków.
Dziś za unikanie tego obowiązku grozi mandat w wysokości od 130 do ok. 2634 zł.