Prokuratorzy chcą ustalić, czy telefon podczas lotu do Smoleńska logował się do stacji bazowych (BTS) sieci GSM, w zasięgu których przelatywał prezydencki samolot - dowiedział się "Dziennik Gazeta Prawna". Czas tego logowania może być pomocny w doprecyzowaniu czasu samej katastrofy. Premier Donald Tusk ujawnił wczoraj, że telefony i laptopy ofiar katastrofy są już w Polsce. "Cały ten sprzęt drogą dyplomatyczną został przez stronę rosyjską przekazany i jest do dyspozycji prokuratury, łącznie z telefonem komórkowym prezydenta" – mówił szef rządu.

Naczelna Prokuratura Wojskowa (NPW) potwierdziła nam, że zbada nie tylko komórkę prezydenta, ale także części telefonów pozostałych ofiar, w tym laptopy nieżyjących generałów. "Potwierdzam, że te urządzenia zostaną przez nas przeanalizowane" – powiedział "DGP" płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy NPW. Dowiedzieliśmy się także, że prokuratura będzie mogła sprawdzić, czy w telefony komórkowe i laptopy ingerowano tuż po katastrofie. Pojawiły się bowiem sugestie, że rosyjskie służby mogły skopiować dane z tych urządzeń. Tym podejrzeniom stanowczo zaprzeczał wczoraj premier Tusk.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że wojskowi oskarżyciele i wojskowe służby specjalne zwrócili się m.in. do służb specjalnych Litwy i USA o pomoc w ustaleniu przyczyn katastrofy. "Podejmujemy działania i szukamy pomocy u wielu państw. Tyle mogę powiedzieć" – stwierdził wczoraj Tusk.