Mężczyzna to były żołnierz. Był ubrany w strój maskujący, przypominający mundur. Oblał się łatwopalną cieczą, w dłoni trzymał zapalniczkę. Chciał się podpalić. Krzyczał: "To jest wojna, krew za krew", "Gdzie byli dowódcy, którzy wydali rozkaz", "Gdyby do Was strzelali, też byście strzelali".

Reklama

Na szczęście policyjnym negocjatorom udało się odwieść go od samobójczej próby. Mężczyzna oddał się w ręce antyterrorystów. Ci kazali mu zdjąć kurtkę. Musieli sprawdzić, czy nie ma na sobie ładunków wybuchowych.

Desperat to 37-letni łodzianin. Według gazety.pl, ma na imię Robert. Do niedawna był wolontariuszem fundacji pomagającej dzieciom. Pracował na budowie. Jak ustalił dziennik.pl, żądał natychmiastowego wypuszczenia z aresztu siedmiu polskich żołnierzy, oskarżanych o zbrodnię wojenną w Afganistanie. Domagał się też ściągnięcia na plac Wolności mediów.

Sześciu żołnierzy z pierwszej zmiany afgańskiego kontyngentu usłyszało zarzut zabójstwa ludności cywilnej. Grozi im dożywocie. Siódmemu prokuratura zarzuca ostrzelanie wioski. Za to może na 25 lat pójść za kraty.

Reklama