Huragnowy wiatr, zimno, głód, brak toalet, a rozwiązania dramatycznej sytuacji na wschodniej granicy nie ma. Kierowcy tirów przechodzą prawdziwą gehennę. Nad ich losem zlitowali się wreszcie Ukraińcy. Tamtejsze władze lokalne przy współpracy z wojskiem wysłały do kolejkowiczów kuchnie polowe. Ukraińskie służby celne zwróciły się także do prezydenta Wiktora Juszczenki z prośbą o interwencję w sprawie zablokowanych granic.
Według ukraińskich celników z powodu strajku polskich celników i kolejek do przejść granicznych ukraiński budżet traci dziennie od 30 do 50 milionów hrywien (czyli około 15-25 milionów złotych).
Sytuację na bieżąco monitorują polscy dyplomaci z placówek RP na Ukrainie. "Konsulowie są na przejściach granicznych od samego rana. Kilkunastu kierowcom, którym zabrakło pieniędzy, wypłaciliśmy bezzwrotne zapomogi. Kupiliśmy także kilkadziesiąt bochenków chleba i ponad 100 litrów wody" - opowiada konsul we Lwowie Waldemar Kowalski.
Na wschodniej granicy cierpią nie tylko polscy kierowcy. "W kolejce stoją Niemcy, Francuzi i obywatele innych krajów" - wylicza polski konsul.
Na pomoc kierowcom pospieszyli podkarpaccy strażacy, którzy w na przejściach granicznych w Korczowie i Medyce postawili dla kierowców miasteczka namiotowe. W każdym z namiotów może spać około 10 osób. W środku są łóżka, śpiwory, stoły i krzesła. I najważniejsze - namioty są ogrzewane. "Kierowcy będą mogli spędzić w nich spokojnie całą noc" - zapowiada rzecznik podkarpackich strażaków kapitan Marcin Betleja.
Pojawił się też nowy problem - przeziębienia. "Wielu kierowców bierze leki, których zapas już się im kończy. Staramy się do nich dotrzeć" - powiedział Waldemar Kowalski.
Polacy którzy utknęli na Lwowszczyźnie, mogą zwracać się o pomoc pod numery alarmowe konsulatu we Lwowie: +380 503 71 71 40 i +380 503 71 71 51. Są czynne całą dobę.