W tym roku było jeszcze gorzej niż w poprzednim - wtedy średnia na teście wyniosła 26,6 pkt. I choć zdecydowana większość z ponad 420 tys. szóstoklasistów wybrała wersję standardową testu, pod nazwą "Jasne jak słońce", to jednak przedstawione wczoraj przez Centralną Komisję Egzaminacyjną wyniki pokazują dobitnie, że dla nastolatków nic nie było takie jasne.

Reklama

Dzieci dostały do rozwiązania 20 zadań zamkniętych (test) i 5 otwartych (musiały same wymyślić odpowiedzi). Najgorzej poszło im z napisaniem krótkiego wypracowania. Miały też poważne trudności z rozumowaniem i wykorzystywaniem zdobytej w szkole wiedzy w praktyce. Pocieszające jest jedynie to, że nawet uczeń, który nie odpowiedział na żadne pytanie, i tak zaliczył test. Bo gimnazjum jest w Polsce obowiązkowe i każdy uczeń musi być do niego przyjęty. Liczba punktów zdobytych na teście kompetencji ma jednak ogromne znaczenie dla dzieci, które ubiegają się o miejsce w prestiżowych placówkach, gdzie liczba chętnych zazwyczaj wielokrotnie przekracza liczbę miejsc.

Eksperci alarmują, że wyniki testu kompetencji od lat utrzymują się na bardzo podobnym i stale niskim poziomie. Również w badaniach międzynarodowych PISA wypadamy poniżej średniej europejskiej. Powód? Filozof i historyk idei prof. Marcin Król twierdzi, że polska szkoła, a zwłaszcza szkoła podstawowa, zagubiła się. "Wiadomo, że musi nauczyć pisać, czytać i rachować, ale nie wiadomo, czego jeszcze. Dziś bardzo dobry uczeń kończący podstawówkę nie wie, kto to jest Jan Kochanowski" - mówi prof. Król. Efekty tych zaniedbań są widoczne jeszcze wiele lat później. "Na uniwersytety docierają 19-letnie dzieci, które nie mają pojęcia, o co chodziło na przykład Lutrowi" - dodaje.

Socjolog prof. Janusz Czapiński podkreśla jednak, że za taki stan rzeczy nie należy winić polskiej młodzieży, bo jest utalentowana tak samo jak fińska, która osiąga we wszelkich testach i rankingach najlepsze wyniki. Jego zdaniem poziom wiedzy uczniów zależy przede wszystkim od szkoły i stylu wychowania. A w polskiej szkole od lat nic się nie zmieniło. "Miałem nadzieję, że nowa minister edukacji Katarzyna Hall weźmie się porządnie za reformę systemu oświaty, ale poza kosmetycznymi propozycjami na razie nie widzę żadnego programu" - podkreśla Czapiński.

Reklama

Co więc należałoby zmienić? "Polska szkoła powinna wyposażyć uczniów nie tylko w umiejętność czytania, ale także nauczyć formułowania myśli, czyli pisania wypracowań, wyciągania wniosków i stawiania problemów. Po drugie powinna pokazać uczniowi, jaki jest związek między życiem praktycznym a teoriami zawartymi w książkach" - wylicza prof. Czapiński.

Za główny grzech i Król, i Czapiński uważają nieatrakcyjny sposób nauczania. "Za dużo pamięciówki, za mało samodzielnego myślenia. A poza tym nuda, nuda, nuda" - mówią zgodnie. I prorokują, że z roku na rok może być coraz gorzej. Minister Katarzyna Hall broni jednak obecnego systemu. Jej zdaniem to właśnie testy kompetencji pozwalają wyłapywać słabe strony nauczania i je likwidować.

Zupełnie odmiennego zdania jest profesor Krzysztof Konarzewski z Instytutu Psychologii PAN, autor raportu o polskiej szkole. Konarzewski twierdzi, że wyniki egzaminu kompetencji do niczego się nie przydadzą i ministerstwo jedynie traci czas. "Nauczyciele powinni rzetelnie przekazywać wiedzę uczniom, a nie trenować ich, jak zdawać testy" - podkreśla.

Reklama

p

Podstawówka nie uczy elementarnej wiedzy

KATARZYNA ŚWIERCZYŃSKA: 25,8 pkt na 40 możliwych. Co ten średni wynik egzaminu polskiego szóstoklasisty mówi o kondycji polskiej szkoły?
ANDRZEJ NALASKOWSKI*: Z pewnością nie jest to dobry wynik. Chcę podkreślić, że mówimy tu o szkole podstawowej, a więc tej, która ma nas uczyć elementarnej wiedzy o świecie. Gdyby ująć sprawę kolokwialnie, ten rezultat oznacza, że uczniowie zdobyli zaledwie 60 proc. tej wiedzy. Szkoła nie wpoiła im skutecznie tych 40 proc., które też są przecież niezbędne do normalnego funkcjonowania.

Wyniki testu wskazują też na duży rozdźwięk między miastem a wsią.
Bo ten sprawdzian mierzy nie tylko wiedzę, ale również kapitał kulturowy, a ten jest oczywiście bez porównania większy w miastach. Wyniki świadczą więc o upośledzeniu edukacji w wiejskich szkołach. Trzeba jednak przyjrzeć się, z czego ona wynika - z braku zdolnych uczniów czy może raczej braku świetnych nauczycieli?

Więc w czym tkwi problem?
W tym, że nauczyciele nie chcą uczyć w wiejskich szkołach. I wiele trzeba by zrobić, żeby to zmienić. Począwszy od wynagrodzenia nauczycieli, a skończywszy na budowie dróg, które zlikwidowałyby bariery komunikacyjne między wsią a miastem.

Podobnie jak w poprzednich latach, także w tym roku lepiej wypadły w teście szkoły niepubliczne. Czy to znaczy, że lepiej jest posyłać dziecko do prywatnej placówki?
To oczywiste. Tak jest na całym świecie. Szkoły niepubliczne są po prostu lepsze i składa się na to wiele czynników - między innymi mniejsze klasy oraz lepsza organizacja pracy.

A co z chłopcami? Oni co roku wypadają gorzej niż ich rówieśnice.
I nic w tym dziwnego ani niepokojącego. Po prostu dziewczynki w tym wieku są pilniejsze i nie mają tak silnej jak chłopcy potrzeby wymigiwania się od obowiązków. Do matury ta rozbieżność się wyrówna.

I jeszcze dwie liczby: tylko siedmiu uczniów w całym kraju uzyskało w teście zero punktów, a ponad 20 tys. zdobyło wynik maksymalny. To dobra wiadomość?
O tak. Te 20 tys. uczniów to prawdziwa elita. I doskonale, jeśli mają oni tak miażdżącą przewagę nad tymi, którzy wypadli najgorzej. Bo to właśnie ta elita będzie w przyszłości zdobywać Noble i wpływać na rozwój kraju.

*Aleksander Nalaskowski, profesor Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

p

MOCNE I SŁABE STRONY GIMNAZJALISTÓW

W czytaniu uczniowie uzyskali 75 proc. punktów. Najlepiej poradzili sobie z odczytywaniem informacji z tekstu popularnonaukowego, a najgorzej ze zrozumieniem użytego w wierszu słowa na podstawie kontekstu.

W pisaniu 6-klasiści zdobyli 57 proc. punktów. Najlepiej poszło im napisanie notatki, a najgorzej napisanie krótkiego wypracowania.

W rozumowaniu uczniowie dostali 69 proc. punktów. Najłatwiejsze okazało się ustalenie sposobu obliczenia krotności danej wielkości, a najtrudniejsze porównanie różnicy liczb podanych jako czas wschodu i zachodu Słońca.

W korzystaniu z informacji 13-latki uzyskały 61 proc. punktów.

W wykorzystywaniu wiedzy w praktyce uczniowie zdobyli 57 proc. punktów.