Poszukujący "Orła" katamaran z 16-osobową załogą jeszcze w nocy z niedzieli na poniedziałek rozpoczął badanie obszaru innego pola minowego, które także było na trasie ostatniego patrolu "Orła".
Ekspedycja wyruszyła na poszukiwanie okrętu przed tygodniem. Około 150 mil na zachód od cieśniny Skagerrak zbadała wytypowany obszar o wymiarach 15 na 20 mil morskich.
Poszukiwania odbywają się za pomocą sonaru ciągniętego za statkiem na linie o długości 30 metrów. Na pokładzie katamaranu znajduje się też robot podwodny, który może wykonywać zdjęcia.
Ekspedycja musi się spieszyć, bo według zapowiedzi synoptyków, w czwartek w rejonie pobytu katamaranu ma być silny sztorm. Jeżeli prognozy się potwierdzą, poszukiwania będą musiały być przerwane.
Przygotowania do trwającej właśnie ekspedycji, której celem jest odnalezienie wraku ORP "Orzeł", rozpoczęły się przed trzema laty. W tym czasie grupa osób związanych z Morską Agencją Poszukiwawczą (MAP), która zorganizowała wyprawę, przeprowadziła m.in. badania polskich i zagranicznych archiwów.
Najbardziej prawdopodobna wydawała się hipoteza zakładająca, że jednostka poszła na dno po tym, jak trafiła na jedno z niemieckich pól minowych.
ORP "Orzeł" został zbudowany w okresie międzywojennym, dzięki składkom polskiego społeczeństwa, w jednej z holenderskich stoczni. Zasłynął ucieczką z portu w Tallinie, gdzie został internowany w pierwszych dniach wojny. Polscy marynarze, kierując się mapami narysowanymi z pamięci, popłynęli w kierunku Anglii. Po czterdziestodniowym rejsie ściganemu przez niemiecką flotę i bombardowanemu przez niemieckie samoloty okrętowi udało się wejść do bazy Rosyth na wybrzeżu Wielkiej Brytanii.
Wieczorem 23 maja 1940 roku załoga ORP "Orzeł" wypłynęła na swój kolejny patrol na Morze Północne. Z tej misji jednostka już nie wróciła.