Po hucznym festynie we wsi okoliczni mieszkańcy przenieśli się świętować na parking przy stacji benzynowej. W zaparkowanych samochodach alkohol lał się strumieniami - zaczyna "Fakt".
"Nagle zobaczyłem mercedesa jadącego prosto na dystrybutory. Z ogromną siłą walnął w jeden z nich" - opowiada gazecie przerażony pracownik stacji.
Wybuch wstrząsnął okolicą, nad płonącym autem unosiła się kula ognia. Zagrożone było ponad 50 tysięcy litrów paliwa w zbiornikach na stacji. Ta ilość mogłaby zmieść z powierzchni ziemi całą wieś. Zgromadzeni na parkingu ludzie uciekali w popłochu, byle dalej od ognia.
"Na szczęście pracownicy stacji zachowali zimną krew i zaczęli od razu gasić pożar. Gdyby nie oni, mogło dojść do tragedii" - opowiada Sławomir Karpiński z policji w Parczewie.
Całe szczęście, nikomu nic się nie stało. Nawet sprawcy zamieszania. 33-letni Paweł J., gdy zobaczył, co zrobił, dał susa w krzaki i zniknął. Policja wciąż go szuka.
"Fakt" opisuje przerażenie mieszkańców Jabłonia na Lubelszczyźnie, którzy - według relacji gazety - myśleli, że po eksplozji w tamtejszej stacji paliw, nastąpi kolejna, tym razem zmiatająca wieś z powierzchni ziemi. Mieli rację, bo gdy w dystrybutory uderzył mercedes, w zbiornikach było 50 tysięcy litrów benzyny. To wystarczająco dużo, by uśmiercić okolicznych mieszkańców.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama