Po Trojana polecieli bydgoscy policjanci. Gdy profesor wróci z nimi do kraju, natychmiast usłyszy prokuratorskie zarzuty i trafi do aresztu. "Jeszcze w piątek znajdzie się w naszej celi" - zapewnia serwis gazeta.pl Robert Błażejewski z wydziału VI Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.

Śledczy na ten dzień czekali od 2005 roku. Wtedy właśnie Trojan uciekł do Francji, po tym jak zainteresowała się nim prokuratura. "Mieliśmy czternaście oszukanych osób. Część z nich już nie żyje, ale wszystkich zdążyliśmy przesłuchać" - mówi Błażejewski.

Profesor Trojan chwalił się sukcesami w opracowaniu nowych metod leczenia nowotworów. Twierdził, że stworzył szczepionkę genową, która zmusza organizm pacjenta do walki z rakiem. Cudowny lek sprzedawał za 16 tysięcy złotych.

Kiedy sprawa wyszła na jaw, medykiem zainteresowała się prokuratura. Wtedy Trojan, szef Katedry Genoterapii Collegium Medicum Akademii Medycznej w Bydgoszczy, zawiadomił swoją uczelnię, że jest ciężko chory. I uciekł do Francji, bo miał obywatelstwo tego kraju. Polskiego zrzekł się tuż przed wybuchem afery.

"Od razu wysłaliśmy za profesorem Europejski Nakaz Aresztowania" - przypomina Błażejewski. Ale dopiero teraz władze Francji zgodziły się wydać Polsce swojego obywatela.

Trojanowi zostanie postawiony zarzut wyłudzania pieniędzy oraz oszukiwania pacjentów. Grozi mu za to do ośmiu lat więzienia.









Reklama