Jak donosi gazeta.pl, 26-latek spotkał swoją ofiarę, kiedy wracała z pracy. "Zaproponował, że podwiezie ją do domu. Kobieta zgodziła się, ale kierowca zamiast do domu, zabrał ją do lasu. Tam grożąc nożem, kazał jej rozebrać się. Następnie zgwałcił 21-latkę" - mówi Marek Waraksa z zespołu prasowego lubuskiej policji. "Mężczyzna zagroził kobiecie, że zabije ją, jeżeli ta poinformuje policję. Potem, jak gdyby nic się nie wydarzyło, odwiózł ją do domu" - dodaje.

Reklama

Dziewczyna jedna zgłosiła się na policję. Śledczy pokazali jej fotografie mężczyzn podejrzewanych wcześniej o przestępstwa na tle seksualnym. "Kobieta wskazała zdjęcie 26-latka. Interesowała się nim dawniej zielonogórska policja" - tłumaczy policjant.

Poszukiwania trwały krótko. Dziś policjanci w cywilu pojechali do mieszkania mężczyzny. Zapukali do drzwi, lecz nikt im nie otworzył. "Policjanci wyszli przed blok, spojrzeli na okno interesującego ich mieszkania na trzecim piętrze. Wtedy zobaczyli, że na parapet wchodzi młody mężczyzna" - tłumaczy Waraksa. - Policjanci zdążyli jeszcze wezwać straż pożarną i pogotowie, ale mężczyzna wyskoczył.

Lekarze próbowali ratować gwałciciela - został przetransportowany śmigłowcem do szpitala w Zielonej Górze. Mężczyzna jednak zmarł.