"Na szczęście został odratowany, w tej chwili opiekuje się nim żona" - mówi Stanisław Rymar, adwokat Sumlińskiego. Dziennikarz leży teraz w Szpitalu Bielańskim.

Reklama

Sumliński próbował podciąć sobie żyły warszawskim kościele św. Stanisława Kostki. Według serwisu niezalezna.pl, uratowała go siostra zakonna. Teraz jego życiu nic nie grozi.

Według Sylwestra Latkowskiego, reżysera filmów dokumentalnych, Wojciech Sumliński chciał popełnić samobójstwo już wcześniej - w policyjnej izbie zatrzymań na warszawskim Mokotowie.

"Dziwne, że funkcjonariusze ABW, prokuratorzy, przesłuchując go, nie spostrzegli śladów na przegubie dłoni. Czy sporządzono protokół z tego zdarzenia? Aresztowanie ma jeszcze bardziej spotęgować oddziaływanie na niego, złamać go. Służby doskonale wiedzą o tym, że Sumliński nie jest w najlepszym stanie psychicznym" - twierdzi na swoim blogu Latkowski i dodaje, że areszt dla Sumlińskiego będzie klasycznym aresztem wydobywczym.

Sylwester Latkowski pisze, że rozmawiał już o tym z Luizą Sałapą, rzeczniczką Centralnej Służby Więziennej, bo to jego zdaniem "jedna z osób, która od lat pokazuje ludzką twarz, a nie bezmyślnego klawisza".

"Mam też nadzieję, że będą mieli tam świadomość, że jeśli Sumliński powiesi się w toalecie, nikt tego nie uzna za tragiczny wypadek" - ostrzega reżyser.

"Rzeczpospolita" podaje zaś informację o liście, który Wojciech Sumliński przekazał dziennikarzom. Pisze w nim, że prowadził dziennikarskie śledztwa i mógł się narazić przy tym wielu osobom. Jedną z nich ma być wiceszef ABW Jacek Mąka, który miał mówić Sumlińskiemu, iż ten pożałuje, że zajmował się sprawą przyznania mu mieszkania. Według Sumlińskiego, warte milion złotych mieszkanie przyznano Mące bezprawnie.

Reklama

"Fragmenty listu Wojciecha S., cytowane przez autorów artykułu, dotyczące ppłk. Jacka Mąki, zawierają nieprawdziwe informacje. Fałszywe oskarżenia i pomówienia kierowane przez osoby, którym prokuratura stawia zarzuty, to element linii obrony, często wykorzystywany przez podejrzanych" - pisze z kolei ABW w specjalnym komunikacie.

Prokuratura zarzuca Wojciechowi Sumlińskiemu oraz pułkownikowi Aleksandrowi L. płatną protekcję. Obydwaj, powołując się na wpływy w Komisji Weryfikacyjnej, mieli według śledczych oferować pozytywną werfikację oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych za pieniądze.

Wojciech Sumliński twierdzi, że jest niewinny. "Widziałem w prokuraturze materiały na swój temat i nie ma tam nic" - powiedział w TVN24 dziennikarz. Jego obrońcy już przygotowują wniosek o uchylenie decyzji o aresztowaniu.