Ten wczorajszy nie zapowiadał się tak gorąco. Aktor zagrał w przedstawieniu "Udając ofiarę" w Teatrze Współczesnym, a po pracy umówił się ze znajomymi w restauracji w centrum Warszawy.
Trwały ożywione rozmowy, a towarzystwo co rusz zamawiało nowe napoje. Aktora podpatrywali bacznie paparazzi, którzy bardzo chętnie towarzyszą mu w jego eskapadach. Zjechało się ich aż siedmiu. Dwóch postanowiło zrobić aktorowi zdjęcia z bliższej odległości. Na ich widok Szyc zareagował wulgarnym gestem.
>>>Przeczytaj, na ile skazano Szyca
Nagle przed restaurację podjechało czarne audi. Wyszło z niego dwóch potężnych ochroniarzy aktora. W ich towarzystwie Szyc poczuł się pewniej. Zaczął zaczepiać fotografów. Zachęcony zachowaniem swojego szefa goryl podbiegł do jednego z nich, uderzył go mocno w twarz i zabrał mu kartę z aparatu. Fotoreporter próbował się jakoś ratować, ale nie miał szans z muskularnym ochroniarzem i szarpiącym go Szycem - pisze "Fakt".
Widząc to, reszta fotografów postanowiła uciekać co sił w nogach. "Szybko pobiegłem do samochodu, gdzie czekały na mnie dwie koleżanki. Kiedy wsiadłem do auta, dogonił mnie ochroniarz" - opowiada "Faktowi" jeden z fotoreporterów. "Psiknął gazem do wnętrza samochodu. Próbowałem go jakoś odepchnąć, ale dostałem gazem prosto w oczy. Kompletnie nic nie widziałem. Zdążyłem tylko zauważyć, jak Szyc ucieka z całą ekipą z restauracji" - mówi.
Na miejsce szybko przyjechała karetka i dwa radiowozy. Poszkodowani opisali policjantom przebieg wydarzeń. Ale winnych bijatyki już dawno nie było w restauracji.
To nie pierwszy skandal, w jaki wdał się Szyc. W lutym został przyłapany na prowadzeniu auta pod wpływem alkoholu. Stracił przez to prawo jazdy na dwa lata. Teraz został oskarżany przez fotoreporterów o napaść i kradzież. Jak ustalił "Fakt", policja ma już nakaz rewizji w domu aktora.