O tym, że popołudniowy lot z Bolonii do Warszawy został odwołany, pasażerowie dowiedzieli się już na włoskim lotnisku. Na powrót do kraju czekało tam 150 osób. Jedna z pasażerek, Patrycja Jackowska, powiedziała TVN24, że "w Bolonii znajdują się nie tylko ludzie, którzy mieli wylecieć dzisiaj. Są też ci, którzy mieli lecieć 16 września, ale ich lot przełożono na dziś".

Reklama

"Jeszcze wczoraj linia Centralwings gwarantowała, że lot się odbędzie, że wszystko jest pod kontrolą. Dzisiaj przyjechaliśmy na lotnisko i poinformowano nas, że samolot nie poleci z przyczyn technicznych" - powiedziała Jackowska.

Przedstawiciel Centralwings, według relacji pasażerów, zaproponował im, by polecieli do... Rzymu, bo stamtąd odlatuje samolot do Krakowa.

>>>Przeczytaj, jakie przygody z Centralwings mieli turyści w Grecji

"Nie mieliśmy samolotu, bo nie wyszedł on na czas z bazy technicznej. Nie zaryzykujemy nigdy, by polecieć niesprawnym samolotem, a na rynku nie było wolnego samolotu do wynajęcia. Jest nam bardzo przykro" - powiedział TVN24 Kamil Wnuk, rzecznik Centralwings.

Jak linia zamierza rozwiązać problem pasażerów? "W sytuacji, gdy z przyczyn technicznych, niezależnych od przewoźnika linia odwołuje lot, jest zobowiązana zwrócić pasażerom gotówkę za wykupiony bilet. Tylko na to pasażerowie mogą liczyć" - dodał Wnuk.

Rzecznik Centralwings wyjaśnił, że popołudniowy lot miał być ostatnim lotem na trasie Bolonia-Warszawa. A to oznacza, że nie było możliwości przełożenia go na inny dzień.

Losem polskich pasażerów zaniepokoił się polski konsulat w Mediolanie. Poprosił linie Centralwings o zaopiekowanie się 150 Polakami, pozostawionymi na pastwę losu na włoskim lotnisku - jednak bez echa. Konsulat zorganizował ciepłe posiłki dla ok. 60 osób oraz dwa autokary, którymi pechowi pasażerowie wracają do Polski. Pozostali polecieli i innymi liniami na własny koszt.