Polski inżynier, którego w weekend uprowadzono w Pakistanie, wpadł w bardzo dobrze przygotowaną zasadzkę. Mało kto wierzy w udaną próbę odbicia zakładnika. "Jego jedyna szansa to okup" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM pakistański ekspert i autor książek o talibach Ahmed Rashid.

Reklama

>>>Czy porywacze wkrótce zażądają okupu?

Po dwóch dniach znamy coraz więcej szczegółów. Wiadomo, że porywacze zaatakowali w niewielkiej wsi niedaleko Pindu Sultani, a nie jak wcześniej uważano na drodze. Wieś mieści się na trasie, którą regularnie jeździli polscy inżynierowie. "Teren tam jest płaski i nie ma się gdzie schować. Napastnicy wybrali okolice wyjazdu ze wsi, bo tam samochód nie budzi podejrzeń. To była dobrze przygotowana zasadzka" - mówił DZIENNIKOWI Yakoob Malik, pakistański dziennikarz, który natychmiast po porwaniu był na miejscu incydentu.

"Obserwowali go zapewne od dłuższego czasu i doskonale znali trasy pracowników firmy jak i terminy ich wyjazdów" - mówi pakistański rozmówca DZIENNIKA. Policja nie chce komentować porwania, jej przedstawiciele ograniczają się do oskarżania Polaka o zbytnią lekkomyślność.

Reklama

Jeden z najbardziej znanych pakistańskich komentatorów, Ahmed Rashid, uważa, że największe szanse pracownik krakowskiej firmy Geofizyka ma wówczas, jeżeli został uprowadzony dla okupu. - Ostatnio bardzo często dochodzi do porwań obcokrajowców dla uzyskania pieniędzy i pewnie tak jest i tym razem - mówi.

Długie milczenie bandytów budzi jednak obawy, że Polak jest przewożony do sąsiedniego Afganistanu. Byłby to najgorszy możliwy scenariusz, bo inżynier mógłby się znaleźć w rękach afgańskich talibów.

"Jeżeli porywaczami byli afgańscy talibowie, którzy zapuścili się w głąb Pakistanu, to jego szanse na przeżycie nie są niestety zbyt wysokie" - mówi DZIENNIKOWI Luis Peral z Institute for Security Studies (ISS EU w Paryżu). "Przypadek waszego inżyniera uważam za naprawdę ciężki, bo w czasie jego porwania zginęli ludzie, co może świadczyć o tym, że porywacze łatwo go nie wypuszczą. Co prawda Afgańczycy również porywali dla okupu, ale ostatnio zdarzało się to rzadziej, często za to dochodziło do egzekucji" - dodaje Peral. Do chwili zamknięcia tego numeru gazety tożsamość porywaczy nadal nie była znana - nie odezwali się oni ani do pakistańskich władz, ani do firmy Geofizyka Kraków.