Zawieszenie poboru i wprowadzenie armii zawodowej minister obrony narodowej Bogdan Klich zapowiedział na początku roku. "Przewidzieliśmy wtedy, że proces profesjonalizacji spowoduje, iż potencjalni kandydaci do armii zawodowej mogą wręczać łapówki, by się do niej dostać. Zaczęliśmy więc monitorować sytuację pod tym kątem" - mówi płk. Marek Baranowski, szef Zarządu Dochodzeniowo-Śledczego Komendy Głównej Żandarmerii Wojskowej. "Okazało się, że takie zjawisko rzeczywiście zaczyna się nasilać".
Na podstawie informacji od żandarmów kilka dni temu policja zatrzymała lekarza, pułkownika w stanie spoczynku z Terenowej Wojskowej Komisji Lekarskiej w Warszawie. Jest podejrzewany, że za łapówki wystawiał żołnierzom i kandydatom pozytywne opinie lekarskie.
"Nawiązaliśmy współpracę z policją, ponieważ lekarz nie podlega orzecznictwu sądów wojskowych, i im przekazaliśmy informację" - mówi płk. Baranowski. Wobec lekarza policjanci dwukrotnie zastosowali kontrolowane wręczenie łapówki.
Ile potencjalny kandydat do armii musi zapłacić, by bez rzetelnego badania dostać pozytywne orzeczenie lekarskie? Żandarmi szacują że od 1 do 1,5 tys. zł.
"Wojsko staje się dużym graczem na rynku pracy" - wyjaśnia socjolog Andrzej Rychard z Fundacji Batorego. "Jego dodatkową zaletą jest to, że czasy, w których żyjemy są niepewne. Wokół padają banki. Ujawniają się też inne zjawiska kryzysowe. A wojsko na pewno nie zbankrutuje".