"Najpierw było uderzenie, trochę jak z dużej petardy, potem całe osiedle zapełniły kłęby białej pary" - relacjonuje jeden z mieszkańców.
Kilkudziesięciu mieszkańców wybiegło przed blok, niektórzy próbowali się przedostać na drugą stronę osiedla. Zostali poparzeni, bowiem okoliczne osiedla zalała woda o temperaturze prawie 100 stopni Celsjusza. W najgorszej sytuacji był mężczyzna, który przechodził ulicą w chwili, gdy pękła 60-centymetrowa rura. Poszkodowany trafił do szpitala z poparzeniami pierwszego i drugiego stopnia.
Gdy woda została zakręcona, mgła powstała z szybko stygnącej cieczy opadła. "Wtedy ukazał się nam krajobraz jak po wybuchu bomby" - opowiada mieszkaniec bloku nr.19. W miejscu w którym pękła rura, powstał krater o głębokości 3 metrów i prawie 6 metrów średnicy. Do jego wnętrza wpadł samochód wraz z częścią garażu, w którym stał.
"Wyciągnięcie go będzie nie lada problemem" - mówi Grzegorz Trzeciak, oficer prasowy Straży Pożarnej. "Grunt jest podmyty, ciężko będzie ustawić dźwig" - dodaje. Od godziny 12 w akcji usuwania skutków pęknięcia brały udział dwie jednostki straży pożarnej. 10 strażaków przez kilkanaście godzin wypompowywało wodę z krateru i piwnic okolicznych budynków, które również zostały zalane.
Dopiero po odpompowaniu wody Pracownicy Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej mogli wejść do krateru i zdiagnozować zakres uszkodzeń.
"Prawdopodobnie usuwanie awarii potrwa do szóstej rano we wtorek" - mówi Monika Mazurkiewicz, rzecznik SPEC. To jednak nie koniec problemów, może się okazać, że woda uszkodziła elementy nośne budynków w okolicy awarii.
"Na miejscu pracuje miejski inspektor budowlany, który sprawdza, czy najbardziej zalany blok, który stał najbliżej miejsca awarii, jest bezpieczny" - mówi dyżurny techniczny miasta.