Londyński Institute for Public Policy Research przyjrzał się ekonomicznemu wpływowi emigracji na rynek pracy na Wyspach. Najnowsze wyniki badań naukowców są jednoznaczne - obcokrajowców nie można winić za bezrobocie i pogarszające się warunki pracy. Według IPPR Polacy nie tylko nie zabierają miejsc pracy, ale pomagają brytyjskiej gospodarce.

Reklama

"Zależność między emigracją a recesją jest dużo bardziej skomplikowana. Na przykład pracownicy z Polski wypełnili lukę na rynku, podejmując się prac, których nie chcieli lub nie mogli wykonywać Brytyjczycy. A osiedlając się na Wyspach i wydając tu pieniądze, aktywnie tworzą, a nie zabierają miejsca pracy. Oskarżenia tabloidiów to bzdura" - piszą autorzy opracowania.

"Kiedy jest recesja, ludzie chętniej odbijają piłeczkę zarzutów. Nietrudno wyobrazić sobie, że Brytyjczyk, który od miesięcy nie może znaleźć pracy, zacznie spoglądać w stronę tych, których winić jest najłatwiej: emigrantów" - tłumaczy dyrektor instytutu Carey Oppenheim.

Praw polskich pracowników bronią też związki zawodowe. Dla większości z nich to sytuacja o tyle trudna, że muszą jednocześnie reprezentować interesy Brytyjczyków i obcokrajowców.

"Nieważne skąd pochodzą członkowie naszego związku, walczymy o równe i sprawiedliwe warunki pracy dla wszystkich, dla Polaków, Włochów, Anglików czy Szkotów. Hasła <brytyjska praca dla Brytyjczyków> nigdy nie znajdą u nas poparcia" - zapewnia Greg Thomson, dyrektor londyńskiego oddziału jednego z największych związków zawodowych Unison.

Jest jednak szansa, że zapewnienia związkowców i doniesienia instytutów badawczych nie pomogą w łagodzeniu napięć między emigrantami a coraz bardziej zdesperowanymi pracownikami lokalnymi. Jedna z większych firm z polskiego sektora inżynieryjno-budowlanego Polimex-Mostostal wygrała właśnie wart miliony funtów przetarg i została współwykonawcą projektu budowy hali na terenie elektrowni Severn Power w południowej Walii.

"Obawiam się, że znów może to wywołać falę protestów. Brytyjczykom nie pomagają tłumaczenia, że zarabiamy tyle samo, uważają, że pracujemy za grosze, a oni przez to nie dostają kontraktów. Sytuacja jest nieciekawa" - mówi anonimowo jeden z polskich budowlańców, który pracuje w północnej Anglii.

Ostatnie brytyjskie protesty przeciw sprowadzaniu siły roboczej z zagranicy odbyły się na początku tygodnia na terenie elektrowni Grain położonej u ujścia Tamizy w hrabstwie Kent. Lokalni budowlańcy wyszli na kilka godzin przed bramy elektrowni demonstrować przeciw zatrudnieniu przez polską firmę Remak z Opola 450 Polaków.