Dariusz Sapiński, prezes Spółdzielni Mleczarskiej "Mlekovita”, kryzys zauważył po zwiększonej liczbie telefonów od znajomych przedsiębiorców. "Ciągle ktoś dzwoni i podpytuje o tego lub innego: czy dobrze mu się wiedzie, czy zapłacił na czas, czy przypadkiem ludzi nie zaczyna zwalniać".

"Wszyscy wszystkich sprawdzają" - mówi DZIENNIKOWI. "Jeszcze nigdy nie było takiej nieufności przy prowadzeniu biznesu. Nawet sprawdzonych, starych kontrahentów kontroluje się, bo nie wiadomo któremu mogła się podwinąć noga i choć zawsze wypłacalny, teraz może nie zapłacić" - dodaje przedsiębiorca.

>>>Posłuchaj, jak brzmi kryzys

Podobnie kalkuluje coraz więcej firm. W Krajowym Rejestrze Długów, który zbiera informacje o stanie finansowym polskich przedsiębiorstw, liczba zamawianych raportów drastycznie podskoczyła wraz z pierwszymi informacjami o kryzysie gospodarczym. "Od stycznia do końca sierpnia 2008 roku przygotowaliśmy 946 tysięcy raportów o zadłużeniu konkretnych firm. We wrześniu ubiegłego roku nagle zgłoszono się do nas aż po 450 tysięcy takich raportów" - mówi DZIENNIKOWI Andrzej Kulig z KRD.

"Takiego skoku jeszcze nigdy nie mieliśmy. W efekcie od września do końca stycznia tego roku, czyli przez 5 miesięcy łącznie, zamówiono aż blisko 1,8 mln raportów. Dla porównania przez cały 2007 rok czyli przez dwanaście miesięcy, wydaliśmy zaledwie 966 tysięcy informacji o zadłużeniu poszczególnych przedsiębiorców" - dodaje.

>>>Zobacz, jak mszczą się zwalniani pracownicy

Socjolog Jacek Santorski mówi, że przyczyna tego zjawiska jest jedna: to kryzys. "Polacy zawsze byli nieufni. Ostatnie badania mówiły, że tylko 12 proc. z nas ufa komukolwiek poza rodziną. Ale takiego skoku podejrzliwości jeszcze nie było" - twierdzi. "Przedsiębiorcy nie ukrywają, że teraz wolą być nawet nadgorliwi w sprawdzaniu współpracowników i kontrahentów, niż ponieść stratę. Powód tego jest prosty: wpadka w czasie boomu gospodarczego była znacznie mniej kosztowna niż teraz. Przecież w czasie kryzysu nawet jedna tylko opóźniona zapłata może spowodować bankructwo" - dodaje Santorski.

Reklama

>>>Kryzys dotknął już połowę Polaków

W efekcie kryzys ma już pierwszych beneficjentów. To np. wywiadownie gospodarcze, które przeżywają prawdziwe żniwa. "Widzimy ogromny wzrost zamawianych raportów z branży budowlanej, deweloperskiej, transportowej. Firmy produkujące sprzęt, materiały budowlane coraz częściej, zanim podpiszą umowę na dostawę, sprawdzają swoich kontrahenta" - mówi nam Erna Grońska z Creditreform Polska. "Co niezwykłe, również firmy małe, które w nigdy wcześniej nie interesowały się usługami wywiadowni, zaczęły dostrzegać taką potrzebę" - dodaje.

"Porównując liczbę zleceń ze stycznia 2009 roku do tego samego miesiąca sprzed roku, odnotowaliśmy wzrost o ponad 20 procent" - mówi nam Szymon Wiliński z jednej z największych wywiadowni Coface Poland. W kolejnej wywiadowni InfoCredit liczba zamawianych raportów też rośnie z miesiąca na miesiąc. W styczniu w porównaniu z grudniem zamówiono ich aż o jedną trzecią więcej.

>>>Zobacz, jak tracą pracę białe kołnierzyki

Zainteresowanie jest tak duże, że pojawiły się już nawet specjalne usługi dla kryzysowych klientów. W Coface to specjalny monitoring nawet kilkudziesięciu kontrahentów na raz. Za to lokalizator internetowy zumi.pl obok informacji o adresie i telefonie firmy od ubiegłego tygodnia podaje też pełen wyciąg z Krajowego Rejestru Sądowniczego przedsiębiorstwa.

Ręce zacierają też agencje detektywistyczne. Do tej pory zajmowały się głównie śledzeniem niewiernych mężów, teraz mają kolejny cel: szpiegowanie po firmach. "Choć nasza usługa nie jest tania, zamówień na dogłębne sprawdzenie kontrahentów nie brakuje" - zapewnia nas łódzki detektyw Krzysztof Zalewski.

"Przedsiębiorcy zamawiają nawet sprawdzanie firm, z którymi współpracowali przez lata. Ludzie zupełnie już sobie nie ufają. Ten brak zaufania gwarantuje nam ciągłe zajęcie, dlatego coraz więcej biur detektywistycznych zaczyna się specjalizować w wywiadzie gospodarczym".