Uwaga kierowcy! Od 1 kwietnia brytyjscy stróże prawa dostaną do ręki nowy oręż w walce z cudzoziemcami. Tego dnia wchodzą w życie przepisy, na mocy których obcokrajowcy łamiący przepisy ruchu drogowego będą musieli na miejscu płacić grzywnę w wysokości do 900 funtów.

Reklama

>>> W Polsce za niepłacenie mandatów stracisz auto

A co, jeśli nie będziesz miał takiej sumy w gotówce ani nawet karty bankomatowej lub debetowej? Pojazd zostanie zajęty i odprowadzony do policyjnego garażu. Odzyskanie go będzie kosztować dodatkowe 80 funtów. Grzywna będzie oczywiście do zaskarżenia na drodze sądowej, ale to nic nowego.

To wyjątkowo drastyczna zmiana w traktowaniu kierowców na "obcych blachach". Dotychczas z braku stałego adresu policja miała duże trudności w ściąganiu mandatów, więc zwykle poprzestawała na ustnych upomnieniach. Nowe regulacje będą dotyczyły tak cudzoziemców mieszkających w Wielkiej Brytanii, jak i turystów, a nawet kierowców firm transportowych zarejestrowanych poza granicami kraju.

Reklama

>>> Aresztowana, bo... prowadziła samochód

Ile pieniędzy wyfrunie z portfela przeciętnego Kowalskiego zatrzymanego w Wielkiej Brytanii? Za nieostrożną jazdę - w tym na przykład niezachowanie odpowiedniego odstępu między pojazdami czy czytanie mapy za kierownicą - trzeba będzie zapłacić 300 funtów, czyli prawie 1600 złotych.

Jeśli nasz Kowalski wpadnie w objęcia policji za rozmawianie przez komórkę z słuchawką w ręku albo przekroczy dozwoloną prędkość, zapłaci 60 funtów. Jeśli dopuści się kilku wykroczeń naraz, czeka go bankructwo - nawet 900 funtów mandatu, czyli blisko 5 tysięcy złotych. Na pocieszenie - nie zarobi żadnych punktów karnych.