O dramacie zwierząt zaalarmowali pracownicy słupskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Według ich relacji psy w schronisku są skrajnie zabiedzone.

Ranne czworonogi trafiają do kliniki weterynaryjnej Andrzeja Baczyńskiego przy ul. Armii Krajowej w Słupsku. "Rzeczywiście. Leczyłem wiele pogryzionych psów ze schroniska. Tak było za poprzedniego kierownictwa i tak jest za obecnego. Teraz jest nawet gorzej. Ratuję kilkadziesiąt psów rocznie" - podkreśla Baczyński.

Obecnie leczy on małego kundla, którego ktoś wrzucił za ogrodzenie schroniska. Wtedy zaatakowały go psy, które nocą biegają luzem po obiekcie. Przeżył, bo jedna z pracownic zauważyła go i przywiozła do kliniki.

To nie wszystko. Jest świadek, który widział, jak jeden z pracowników przytuliska brutalnie bił i polewał psa zimną wodą.

"Myślał, że nikt go nie widzi" - opowiada Małgorzata Płoskonka ze Słupska, długoletnia sponsorka schroniska. Za znęcanie się nad zwierzętami pracownikom schroniska grożądwa lata więzienia.







Reklama