W lipcu zeszłego roku przed jedną z restauracji na głównej ulicy Sopotu zdaniem prokuratury pobiło się kilku mężczyzn. Dwaj poszkodowani mężczyźni to mieszkańcy Warszawy, jeden z nich miał złamaną żuchwę, drugi - rozciętą rękę. Pokrzywdzeni twierdzą, że pobił ich właśnie Michalczewski. Chcą, aby sąd uznał pięściarza i dwóch innych uczestników bójki winnymi.
Michalczewski twierdzi, że jest niewinny. "Ludzie, którzy mnie oskarżyli są ze światka przestępczego, kierowali grupami przestępczymi, prowadzą agencję towarzyską, to jest najwyższa półka z bandziorstwa" - powiedział bokser. Pięściarz twierdzi, że pobici mężczyźni próbowali wyłudzić pieniądze. " Dostali po pysku, a potem wyskoczyli do moich znajomych z żądaniem pieniędzy" - mówi Michalczewski.
W lutym tego roku sopocki sąd w tzw. trybie nakazowym skazał znanego pięściarza za pobicie na 20 tys. zł grzywny. Sportowiec odwołał się jednak od tego wyroku, dlatego sprawa rozpatrywana jest w normalnym procesie. Sąd ma do przesłuchania ponad 20 świadków.